Autor: Emily Bronte
Wydawnictwo MG
Stron 448
Opis wydawcy:
Akcja Wichrowych Wzgórz rozgrywa się na przełomie XVIII i XIX w. Earnshaw, właściciel majątku Wuthering Heights (tytułowe Wichrowe Wzgórza), przywozi do domu bezdomnego, cygańskiego chłopca, którego znalazł na ulicach Liverpoolu i nakazuje własnym dzieciom traktować go jak brata. Pomiędzy przybyszem a małą Cathy rodzi się więź tak silna, że z czasem przestają się liczyć nie tylko z konwenansami, ale i z ludźmi, wśród których żyją. Namiętność Heathcliffa i Catherine obnaża mroczną stronę ludzkiej natury, jest mściwa, wszechogarniająca i dzika jak wrzosowiska Yorkshire. Bohaterowie powieści Brontë płacą za to najwyższą cenę, a za ich błędy musi odpokutować następne pokolenie…
Moja opinia:
"Wichrowe wzgórza" to powieść kultowa, w krajach angielskojęzycznych jedna z lektur szkolnych. Sama zetknęłam się z nią po raz pierwszy w wieku 11 lat podczas lektury "Zmierzchu". Wydawnictwo MG wypuściło ostatnio na polski rynek jej piękne wznowienie. Fakt ten był dla mnie bodźcem, który sprawił, że w końcu postanowiłam po "Wichrowe wzgórza" sięgnąć. Zaczęło się niezwykle intrygująco, pobudzająco wyobraźnię, ale potem... gdzieś się w tej historii pogubiłam, przestała mnie interesować i choć rozumiem zamysł autorki - nie potrafię tej historii pokochać. Gdzieś w połowie zaczęła mnie nużyć, ale to klasyka, więc doczytałam dalej... i choć przyprawiła mnie o delikatnie szybsze bicie serca pod koniec... większość czasu mnie nużyła, a bohaterowie irytowali. Ich zachowanie mnie obruszało, a ja sama w tym wszystkim... miałam ochotę nimi potrząsnąć. Dobra literatura powinna wywoływać w czytelniku obrażenia, poruszać, gnębić, wywoływać emocje. "Wichrowe wzgórza" emocje we mnie wywołują, ale nie potrafię się tą powieścią zachwycać, poczuć fascynacji losami bohaterów.
Emily Bronte, wiktoriańska pisarka opisała historię miłości, która może nie potrafi pokonać wszelkich przeszkód, ale jest wieczna, nieprzemijalna. Jej niespełnienie sprawia, że przez bohaterów zaczynają przebijać najgorsze cechy, uczucia i emocje - złość, nienawiść, zazdrość, zawiść. To wszystko prowadzi do tego, że pragną zemsty. Heatcliff dla wielu kobiet jest bohaterem, do którego wzdychają... we mnie jednak jego zachowanie przez większość czasu budziło odrazę. Oczywiście rozumiem, że miał trudną przeszłość (zresztą autorka świetnie nakreśliła jego charakter, przeszłość, motywując jego obecne działania właśnie przeszłością), ale z drugiej strony... jest w nim tyle goryczy, zawiści i chęci zemsty, że nie umiem darzyć go sympatią.
"Wichrowe wzgórza" były opowieścią jak na epokę w której powstały rewolucyjną, ubliżającą społecznym normom i konwenansom, uwłaczającą dla moralności. Teraz jednak także przyciągają spojrzenie - ukazaniem ogromu negatywnych emocji, miłości, która budzi w człowieku najgorsze emocje, a także samym sposobem narracji. Czytelnik w "Wichrowych wzgórzach" nie staje się uczestnikiem wydarzeń, tak samo narrator. Narrator powieści Bronte sam poznaje opowieść dotyczącą losów Heatcliffa z opowieści jednej ze służących. Poznajemy z niej zachowania bohaterów, opinię, wrażenia służącej jakie miała podczas kontaktów z nimi, ale nie poznajemy bezpośrednio ich psychiki, chociaż oni sami... czasami się przed nią otwierają. Ich motywacja staje się dzięki temu jasna, a jednak w większości przypadków nie zdobywała mojego zrozumienia i współczucia. Bohaterowie "Wichrowych wzgórz" stają się z każdą kolejną stroną coraz bardziej cyniczni i przestają się liczyć ze wszystkimi i wszystkim.
Emily Bronte (ją bowiem tradycja uznaje za autorkę "Wichrowych wzgórz") napisała bardzo odważną książkę, która mylnie jest przez większość kojarzona z romansem. To historia pełna emocji (w większości negatywnych), które determinują zachowanie bohaterów, obrazów pełnych ponurych, ale jakże urokliwych wrzosowisk. Historia o dwóch pokoleniach rodzin, które żyją z sobą w niezgodzie, ale także w pewnym strachu i obawie przed czynami drugiej strony. Mnie ta historia nie porwała, ale rozumiem jej fenomen... autorka genialnie opisuje ludzką psychikę, wprowadza mroczny, pełen tajemnic i niepokoju klimat. Nie lubię "Wichrowych wzgórz", nie lubię bohaterów tej powieści, ich zachowań..., ale lubię jej narrację, zakończenie, piękny język jakim została napisana. To, że zapada w pamięć, że przedstawia całą paletę ludzkich zachowań, że jej bohater przypomina po trochu szekspirowskiego Makbeta i Hamleta. Wywołała we mnie emocje, poruszyła mnie i zapadła w pamięć. "Wichrowe..." można pokochać albo znienawidzić, ale nie można nie docenić kunsztu pisarskiego autorki.
Moja opinia:
"Wichrowe wzgórza" to powieść kultowa, w krajach angielskojęzycznych jedna z lektur szkolnych. Sama zetknęłam się z nią po raz pierwszy w wieku 11 lat podczas lektury "Zmierzchu". Wydawnictwo MG wypuściło ostatnio na polski rynek jej piękne wznowienie. Fakt ten był dla mnie bodźcem, który sprawił, że w końcu postanowiłam po "Wichrowe wzgórza" sięgnąć. Zaczęło się niezwykle intrygująco, pobudzająco wyobraźnię, ale potem... gdzieś się w tej historii pogubiłam, przestała mnie interesować i choć rozumiem zamysł autorki - nie potrafię tej historii pokochać. Gdzieś w połowie zaczęła mnie nużyć, ale to klasyka, więc doczytałam dalej... i choć przyprawiła mnie o delikatnie szybsze bicie serca pod koniec... większość czasu mnie nużyła, a bohaterowie irytowali. Ich zachowanie mnie obruszało, a ja sama w tym wszystkim... miałam ochotę nimi potrząsnąć. Dobra literatura powinna wywoływać w czytelniku obrażenia, poruszać, gnębić, wywoływać emocje. "Wichrowe wzgórza" emocje we mnie wywołują, ale nie potrafię się tą powieścią zachwycać, poczuć fascynacji losami bohaterów.
Emily Bronte, wiktoriańska pisarka opisała historię miłości, która może nie potrafi pokonać wszelkich przeszkód, ale jest wieczna, nieprzemijalna. Jej niespełnienie sprawia, że przez bohaterów zaczynają przebijać najgorsze cechy, uczucia i emocje - złość, nienawiść, zazdrość, zawiść. To wszystko prowadzi do tego, że pragną zemsty. Heatcliff dla wielu kobiet jest bohaterem, do którego wzdychają... we mnie jednak jego zachowanie przez większość czasu budziło odrazę. Oczywiście rozumiem, że miał trudną przeszłość (zresztą autorka świetnie nakreśliła jego charakter, przeszłość, motywując jego obecne działania właśnie przeszłością), ale z drugiej strony... jest w nim tyle goryczy, zawiści i chęci zemsty, że nie umiem darzyć go sympatią.
"Wichrowe wzgórza" były opowieścią jak na epokę w której powstały rewolucyjną, ubliżającą społecznym normom i konwenansom, uwłaczającą dla moralności. Teraz jednak także przyciągają spojrzenie - ukazaniem ogromu negatywnych emocji, miłości, która budzi w człowieku najgorsze emocje, a także samym sposobem narracji. Czytelnik w "Wichrowych wzgórzach" nie staje się uczestnikiem wydarzeń, tak samo narrator. Narrator powieści Bronte sam poznaje opowieść dotyczącą losów Heatcliffa z opowieści jednej ze służących. Poznajemy z niej zachowania bohaterów, opinię, wrażenia służącej jakie miała podczas kontaktów z nimi, ale nie poznajemy bezpośrednio ich psychiki, chociaż oni sami... czasami się przed nią otwierają. Ich motywacja staje się dzięki temu jasna, a jednak w większości przypadków nie zdobywała mojego zrozumienia i współczucia. Bohaterowie "Wichrowych wzgórz" stają się z każdą kolejną stroną coraz bardziej cyniczni i przestają się liczyć ze wszystkimi i wszystkim.
Emily Bronte (ją bowiem tradycja uznaje za autorkę "Wichrowych wzgórz") napisała bardzo odważną książkę, która mylnie jest przez większość kojarzona z romansem. To historia pełna emocji (w większości negatywnych), które determinują zachowanie bohaterów, obrazów pełnych ponurych, ale jakże urokliwych wrzosowisk. Historia o dwóch pokoleniach rodzin, które żyją z sobą w niezgodzie, ale także w pewnym strachu i obawie przed czynami drugiej strony. Mnie ta historia nie porwała, ale rozumiem jej fenomen... autorka genialnie opisuje ludzką psychikę, wprowadza mroczny, pełen tajemnic i niepokoju klimat. Nie lubię "Wichrowych wzgórz", nie lubię bohaterów tej powieści, ich zachowań..., ale lubię jej narrację, zakończenie, piękny język jakim została napisana. To, że zapada w pamięć, że przedstawia całą paletę ludzkich zachowań, że jej bohater przypomina po trochu szekspirowskiego Makbeta i Hamleta. Wywołała we mnie emocje, poruszyła mnie i zapadła w pamięć. "Wichrowe..." można pokochać albo znienawidzić, ale nie można nie docenić kunsztu pisarskiego autorki.
Moja ocena: brak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz