Autor: Jerome K. Jerome
Wydawnictwo Vesper
Stron 248
Opis wydawcy:
"Trzech panów w łódce, nie licząc psa" to humorystyczna, XIX-wieczna powieść angielska, opisująca wyprawę i przygody trzech londyńczyków: George'a, Harrisa, nieznanego z imienia narratora (którym jest sam Jerome), oraz psa Montmorency'ego, którzy wybrali się w rejs po Tamizie i przepłynęli 123 mile (blisko 200 km) z Kingston do Pangbourne. W zamyśle autora książka miała być poważnym przewodnikiem turystycznym po Tamizie, zawierającym opisy położonych nad brzegami rzeki zabytków, ale górę wzięło ironiczne poczucie humoru Jerome'a. Komiczne zdarzenia, opowiastki i anegdotki umilające trzem panom wyprawę, przyprawione specyficznym angielskim humorem, bawią od stu lat czytelników w różnym wieku na całym świecie.
Moja opinia:
Na "Trzech panów w łódce, nie licząc psa" czaiłam się długo i intensywnie. Kiedy ta krótka powieść, w zamyśle autora przewodnik turystyczny po Tamizie trafiła w moje ręce... zabrałam się za jej lekturę stosunkowo szybko. A gdzie ją czytałam? Oczywiście na łódce! Może właśnie przez to patrzę na powieść Jerome K. Jerome bardzo sentymentalnie? Czytając historię bohaterów, którzy źle znoszą delikatną chorobę morską - sama się z nią zmagałam. I jak bliskie było mi ich postrzeganie przeprawy łódką, ograniczeń z nią związanych. Angielski humor autora uprzyjemniał mi wakacje, mało zabrakło do tego, żeby stał się przyczyną zgubionego dowodu, wywoływał delikatny uśmiech na mojej twarzy..., a jego obserwacje na temat życia były tak bliskie, ponadczasowe (i prawdziwe!)!
Powieść Jerome K. Jerome jest inspirowana prawdziwymi podróżami, które odbywał wraz z przyjaciółmi: Georgem i Harrisem (który jest "zawsze gotów dźwignąć brzemię obowiązków i włożyć je na cudze barki"). Poczucie humoru autora jest bardzo specyficzne ("Ale nie ma róży bez kolców, jak powiedział jeden pan, kiedy zmarło się jego teściowej i dostał rachunek za pogrzeb."), ironiczne, ale myślę, że trzeba być bardzo smutną i ogromnie poważną osobą, żeby podczas lektury tej powieści nie uśmiechnąć się choć raz. W końcu nie bez powodu jest uznawana za absolutną klasykę angielskiej literatury i bawi czytelników już od 1889 roku.
To angielski humor, pełen dystansu, subtelnej ironii, błyskotliwości, inteligencji oraz odrobiny absurdu, którego świadkiem jesteśmy podczas podróży Tamizą między Kingston a Oxfordem. "Trzech panów w łódce, nie licząc psa" nie jest powieścią obfitującą w fabułę ani akcję. Przygotowania do wyprawy jak i ona sama są jedynie pretekstem do przytaczania anegdot (często grunt pod nie przygotowywany jest nawet przez kilka stron), które bardzo często mają coś wspólnego z żeglowaniem i wędkarstwem, ale nie brakuje także tych związanych z salonowym życiem, relacjami damsko - męskimi lub pracą ("Stale odnoszę wrażenie, iż robię więcej niż powinienem. Nie znaczy to, że mam wstręt do pracy - proszę dobrze mnie zrozumieć. Lubię pracować, a nawet palę się do roboty. Praca tak mnie urzeka, że mogę całymi godzinami siedzieć i patrzeć na nią.")
Obok komizmu słownego w powieści Jerome równie ważny jest komizm sytuacyjny. Bohaterowie zdecydowanie nie radzą sobie z przeszkodami i trudnościami, które napotykają ich podczas wyprawy. Utwór tętni humorem, angielską obyczajowością i nie widać po nim, że docelowo miał być poważnym turystycznym przewodnikiem jedynie okraszonym anegdotami. Jerome K. Jerome poniosło, wydawca przymknął na to oko, kazał usunąć nieliczne poważne (i nudne) fragmenty i tym samym powstała książka, która bardzo silnie zachowała się w angielskiej literackiej historii. Czyta się lekko, szybko... to taki humor, który czytelnik łapie w lot, jednak jego natężenie nie każdemu będzie odpowiadało w równym stopniu. Nie mniej: zdecydowanie warto jej się przyjrzeć! Tym bardziej, że teraz w księgarni wydawcy kosztuje zaledwie 9 zł - to niewiele jak za kilka godzin uśmiechu / śmiechu.
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz