Tytuł: Szyfr, muzeum i sykomora - czyli gdzie jest skarb prapradziadka
Autor: Robert M. Rynkowski
Wydawnictwo Petrus
Stron 172
"Kara, ale jesteś pewna, że będziemy miały co robić przez całe wakacje? Może..."
Robert M. Rynkowski, "Szyfr, muzeum i sykomora - czyli gdzie jest skarb prapradziadka "
Robert Mikołaj Rynkowski to doktor teologii dogmatycznej. Autor dwóch książek teologicznych: "Każdy jest teologiem. Nieakademicki wstęp do teologii" oraz "Zrozumieć wiarę. Niecodzienne rozmowy z Bogiem". Obie te pozycje miałam okazję przeczytać. To erudycyjne i dopracowane książki, w których autor wykazuje się swoją bogatą wiedzą teologiczną. "Szyfr, muzeum i sykomora..." to jednak książka niezaprzeczalnie inna! Lekka, przyjemna, wciągająca pozycja skierowana szczególnie do młodszych czytelników – takich 10 – 13 latków. Poznałam pisarskie umiejętności p. Rynkowskiego z zupełnie innej strony – tym razem już nie ze strony dogmatów wiary, relacji z Bogiem, a ze strony młodzieńczej, wręcz dziecięcej mentalności i przygód w gronie przyjaciół. "Szyfr, muzeum..." nie jest pozycją idealną, ale zasługuje na uwagę. To ciekawe połączenie intrygi, zagadki kryminalnej i wakacyjnej przygody, gdzie miejsce dla siebie... znalazła nawet Alicja z Krainy Czarów.
Aneta i Karolina są szkolnymi przyjaciółkami. Ich wspólne wakacje nie mają jednak do końca wyglądać jakby tego pragnęły. Mają spędzić dwa miesiące na wsi, na Suwalszczyźnie, w domu prapradziadka Karoliny. Wbrew obawom Anety nie grozi im śmierć z nudów, ponieważ okazuje się, że prapradziadek Karoliny przed laty ukrył gdzieś skarb. Dziewczyny zaczynają przeglądać stare dokumenty, listy, księgi rachunkowe... zadanie okazuje się jednak trudniejsze niż myślały, a zagadka goni zagadkę. Wątki historyczne mieszają się z tymi teologicznymi (w umiarkowanych ilościach), a odkrycie tajemnicy skarbu prapradziadka staje się coraz trudniejsze... i niebezpieczniejsze. Nagle zagrożenie zdaje się czyhać z każdej strony, a wyprawy nad jezioro przestają być tak beztroskie jak wcześniej.
"Szyfr, muzeum i sykomora..." to książka, która nie porywa od pierwszych stron. Co więcej... wydaje się być napisana z początku bardzo nieporadnie, nieskładnie. To wrażenie szybko znika – akcja, język jak i wprowadzanie kolejnych wątków staje się coraz jednostajniejsze. Książka staje się urocza, sympatyczna, ciekawa i wciągająca, choć autor nie wystrzegł się paru niedoróbek, nieskładności czy też po prostu nadmiernej gorliwości... np. w przedstawianiu charakterystycznych cech bohaterów (np. powolności). Nie mniej dobrze poradził sobie z wprowadzaniem kolejnych wątków prowadzących do rozwiązania zagadki, którą można wręcz nazwać dobrze zakrojoną intrygą!
W książce p. Rynkowskiego relacje między bohaterami (choćby te na płaszczyźnie relacji rodzinnych) nie zostały wyraźnie zarysowane. Brakowało mi tego. Autor skupił się na przedstawieniu głównego wątku, czyli tajemnicy zaginionego skarbu. To najwyraźniejszy punkt tej książki – to zrozumiałe, a jednak brakuje w niej trochę tego fundamentu w postaci tego co było chociażby wcześniej. Świat dziecka jest zamknięty, skupiony na sobie i poszczególnych wydarzeniach, ale czy na pewno aż tak?
Już taką marginalną kwestią (nieodnoszącą się stricte do umiejętności pisarskich p. Rynkowskiego) są literówki. Zbyt zauważalne, w zbyt dużej ilości, aby można przejść obok nich obojętnie. Treść jednak rekompensuje te techniczne niedoróbki, a "Szyfr, muzeum i sykomora..." staje się książką wciągającą, angażująca czytelnika w treść – także tego starszego. Robert Rynkowski stworzył książkę, która z każdą kolejną stroną jest lepsza, bardziej dopracowana i reprezentuje lepszy poziom literacki. Zaskakuje zakończeniem i po prostu wzbudza w czytelniku sympatię. Połączenie tajemnicy, historii, humoru i przyjaźni... ciekawe zestawienie, które ujmie niejednego młodego czytelnika. Czas spędzony przy "Szyfrze...", choć trochę za krótki i czasami zbyt intensywny – był miłym czasem. Dobra robota!
Moja ocena: 7-/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz