Autor: Antoine Leiris
Wydawnictwo Sonia Draga
Stron 136
"To mógł być pirat drogowy, który zapomniał zahamować, guz nieco bardziej złośliwy niż inne albo bomba atomowa, liczy się tylko to, że jej już nie ma. Broń, kule, przemoc, to wszystko tylko dekoracje do naprawdę rozgrywającej się sceny, a jest nią nieobecność."
Antoine Leiris, "Nie zmusicie mnie do nienawiści"
Zamachy z 13 listopada 2015 roku, które miały miejsce we Francji odmieniły życie nie tylko Francuzów, ale oblicze całego świata. Jednak w tym natłoku strachu przed terroryzmem, ogólnych niepokojów i rozruchów społecznych krzywda ludzi zaczyna być odbierana jako zbiorowa, nieodosobniona, a ludzkie straty stają się jednymi z wielu... zapomina się o jednostce i jej bólu, trudnościach w poradzeniu sobie ze stratą. Pod przykrywką grup wsparcia, spotkań z psychologami zapomina się, że ludzka krzywda nie wpisuje się w reguły zasad zachowania w sytuacjach kryzysowych - na to nie ma opracowanego planu, stałego scenariusza, choć bez wątpienia ludzie próbują wpasowywać, wtłaczać nawet te najbardziej ekstremalne sytuacje dotykające ludzi... jak np. śmierć najbliższej osoby, ukochanej żony i ukochanej matki dziecka w te szablony, urzędowe procedury. Antoine Leiris w książce "Nie zmusicie mnie do nienawiści" odkrywa przed czytelnikami historię swojej osobistej straty, historię straty swojego małego synka... W sposób przejmujący, przyprawiający o drżenie i łzy. Prosto, bez patetyczności, a przy tym tak pięknie...
13 listopada 2015 roku żona Antoine'a Leiris'a wyszła do klubu ze znajomymi i już z niego nie wróciła. W wyniku zamachu w Bataclan, popularnym klubie w 11. dzielnicy Paryża straciła życie... Zostawiła męża z którym spędziła dwanaście lat życia i niespełna półtorarocznego synka. Antoine został tego wieczoru z synkiem, w domu... kiedy usłyszał o zamachu... najpierw było niedowierzanie, potem telefony, następnie gorączkowe poszukiwania... aż nadszedł wyrok. Jednak choć był to punkt przełomowy w jego życiu... najgorsze dopiero miało nadejść. Miała nadejść samotność, pełna świadomość straty - nie tylko w ujęciu straty żony, ale przede wszystkim ból dziecka, które straciło matkę.
Synek Leirisa nie rozumie jeszcze do końca tego co się wokół niego dzieje, ale odczuwa brak swojej mamy, która jak dotąd codziennie oprócz kilku godzin tygodniowo zawsze przy nim była. Czytała mu bajki, śpiewała piosenki, czuwała nad nim. Antoine Leiris zostaje nagle samotnym ojcem. który nie może poddać się żalowi, bo musi być oparciem dla swojego synka. W swojej książce niejednokrotnie staje się jego głosem... Jednak dla mnie - przede wszystkim w sposób tak piękny, tak poruszający i przejmujący pokazuje emocje małego dziecka. Jego ból, jego niezrozumienie sytuacji, tęsknotę... Z książki Leirisa emocje biją, nie te tanie i powtarzalne, ale te bardzo ludzkie, przyprawiające o drżenie... dreszcz przebiegający po całym ciele. Bo ta książka jest tak prawdziwa, tak szczera i tak bliska. Pełna miłości, tęsknoty, bólu i straty.
"Nie zmusicie mnie do nienawiści" to tytuł listu, który kilka dni po zamachu opublikował Antoine Leiris, francuski dziennikarz na swoim Facebook'u, aby poinformować o śmierci żony..., a tym samym bezpośrednia odezwa do zamachowców mówiąca o tym, że brutalny czyn, którego się dopuścili nie zdoła zniszczyć w nim ani w jego synku zdolności do miłości. Będzie trudniej, będzie ciężko, bo mały nawet nie będzie pamiętał swojej mamy, ale się nie poddadzą fali nienawiści. Nie pozwolą zniszczyć ludziom bez sumienia swojej przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Autor nie daje się porwać fali nienawiści, chęci ukarania sprawców... on chce przede wszystkim odbudować dzieciństwo swojego dziecka, chce mu pokazać, że na świecie są dobrzy ludzie. Antoine Leiris już wtedy okazał się niezwykle ważnym głosem, a jego historia świadectwem... "Nie zmusicie mnie do nienawiści" to książka, w której opisuje głębiej swoje emocje, ale nie tyle względem zamachów co po prostu osobistej straty.
W tej przejmującej i do głębi poruszającej, choć krótkiej powieści nie chodzi o rozwodzenie się nad istotą strachu panującego we francuskim społeczeństwie... czy też jego braku. Chodzi o krzywdę jednostki. Stratę żony i syna w tej wielkiej politycznej rozgrywce. Chodzi o niewinną kobietę, która zostawiła męża. Chodzi o pozostawionego ojca i syna oraz kilka dni z ich życia - poczynając od tego przełomowego... w negatywnym sensie. O wspólną, trudną drogę, która pozostaje do pokonania. Drogę, którą teraz muszą kroczyć samotnie - bez kobiety, którą oboje kochali. "Nie zmusicie mnie do nienawiści" to książka mimo, że krótka... wielka w swoim wymiarze, przesłaniu, a także literackim kunszcie.
Antoine Leiris spisał swoją historię... urywek swojego życia, który jednocześnie stanowi pożegnanie z jego pewnym etapem. "Nie zmusicie mnie do nienawiści" to jedna z tych pozycji, których opisywanie jest ich jednoczesnym spłaszczaniem, bowiem nie da się oddać w pełni jej istoty. Czytelnik sam musi się z nią zmierzyć, z tym ogromem emocji, przepiękną historią, która pozostawia w czytelniku trwały ślad. "Nie zmusicie mnie do nienawiści" jest powieścią uniwersalną o ludzkiej stracie, nieporadności i strachu. Uniwersalną historią, która chwyta za serce i pokazuje, że choć to trudne... trzeba walczyć o swoje życie, o miłość, wiarę w świat i ludzi. Antoina Leirisa uratował syn - przed nienawiścią, zgorzknieniem, cynizmem. "Nie zmusicie mnie do nienawiści" to pozycja pełna wzruszających scen... bardzo prostych, zwyczajnych, a jednak opisanych tak pięknie... Antoin Leiris oprócz tego, że jest skrzywdzonym przez los wdowcem i ojcem jest wspaniałym pisarzem, który dostrzega piękno życia - choćby w najprostszych jego przejawach. Stworzył powieść niewydumaną, prostą, a jednak tak uderzającą... i zachwycającą.
Moja ocena: 10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz