Autor: Gregory Dawvid Roberts
Wydawnictwo Marginesy
Stron 800
"Te same legendy niosą także ostrzeżenie, że taka miłość może czasem stać się obsesją i opętaniem jednej i tylko jednej z dwóch dusz, które związał ze sobą los. Ale w pewnym sensie mądrość jest przeciwieństwem miłości. Miłość trwa w nas dokładnie dlatego, że nie jest mądra."
Gregory David Roberts, "Shantaram"
"Shantaram" to jedna z tych powieści o których słyszeli już chyba wszyscy. Powieść rzeka napisana przez człowieka, który po tym jak stracił kontakt z córką stoczył się na samo dno, skazany za napady z bronią w ręku na 20 lat, uciekł z więzienia o zaostrzonym rygorze do Bombaju... "Shantaram" to powieść rzeka, pierwsza część cyklu opowiadająca o jego pobycie w Bombaju, jego doświadczeniach, ludziach których poznał, emocjach i tym wspaniałym, wielokulturowym mieście przede wszystkim. Gregory David Roberts spisał ją po kolejnej ucieczce z więzienia do którego trafił za przemyt heroiny, a w sumie podczas odsiadki na którą zgłosił się dobrowolnie, aby "odsiedzieć swoje i wrócić do rodziny". Ten były kryminalista stworzył aromatyczną, intrygującą historię, która wciąga do swojego świata na wiele godzin wyśmienitej lektury...
Główny bohater "Shantaram" jest młodym Australijczykiem, który po tym jak został porzucony przez żonę znalazł pocieszenie w heroinie, napadał na banki, został skazany na dwadzieścia lat... to po prostu historia samego autora, któremu udało przedostać się po ucieczce do Indii. Pod zmienioną tożsamością najpierw zakosztował życia jako turysta w Bombaju, potem jako mieszkaniec slumsów, gdzie leczył biedaków... Stał się także żołnierzem bombajskiej armii, walczył w Afganistanie z Armią Czerwoną, zdobył wielu przyjaciół i wrogów. To właśnie w Bombaju spotkał także tajemniczą Karlę... kobietę zagadkę.
Słowo shantaram oznacza "pokój boży". To imię, które zostało nadane bohaterowi przez jego hinduskich przyjaciół. Sam tytuł wiąże się bezpośrednio z drogą, którą musi odbyć bohater "Shantaramu", aby znaleźć wewnętrzny spokój - rozliczyć się z przeszłością. Temu wszystkiemu towarzyszą jednak szemrane interesy, fałszerstwa, gangsterskie porachunki, romantyczna miłość - wydarzenia czasami wręcz nieprawdopodobne, a jednak odstęp czasowy między nimi pozwala w nie wierzyć...
Gregory David Roberts stworzył powieść, która tętni Indiami, hinduskim podejściem do życia, indyjskimi zapachami i krajobrazami. To książka pełna nie tylko indyjskiej kultury, ale także socjologicznych aspektów. "Shantaram" to powieść pod tym względem bardzo dopracowana, ukazująca ciemne i jasne strony życia w Bombaju. Blaski i cienie życia jego ludności. Jego wielokulturowość, nierówności finansowe i społeczne. Podział na kasty... zachowanie względem cudzoziemców, podejście do życia, filozofia, tradycyjne obrzędy, tradycje znamienne tylko dla hinduizmu, piękne świątynie, haszysz, alkohol... hinduskie namiętności... to wszystko tworzy mieszankę niekiedy wręcz wybuchową, którą jednak autor potrafi w pełni oddać, bo sam był przez lata częścią tego niezwykle różnorodnego i barwnego społeczeństwa. Zderzenie dwóch zupełnie odrębnych kultur pozwala dostrzec wszelkie niuanse kultury indyjskiej - autor pozwala się czytelnikowi w tym rozsmakować, a tym samym pobudza silnie jego ciekawość.
Akcja "Shantaramu" nie pędzi nieubłaganie, a raczej toczy się spokojnym rytmem... co nie znaczy, że nie więzi czasami oddechu w piersi. To lektura pełna filozofii, życiowej mądrości. Powiastka o ludzkim losie w obcym, gorącym mieście w którym nic nie jest tak oczywiste jakby się na początku wydawało. Tym samym "Shantaram" nabiera po części baśniowych cech. Akcja choć nieśpieszna, nie nuży podczas czytania, a raczej pozwala się rozkoszować lekturą... co więcej! Jej przyśpieszenie byłoby swego rodzaju świętokradztwem, ponieważ "Shantaram" jest tego rodzaju książką, w której każde słowo, każde zdanie, każde sytuacja ma jakieś znaczenie... i prędzej czy później czytelnik się o tym przekonana. Nie ma w niej niczego przypadkowego.
Już sama fabuła tej powieści jest fascynująca...., a jednak nie bez znaczenia pozostaje fakt, że wydarzenia przedstawione w książce miały miejsce naprawdę. A głównym bohaterem jest tak naprawdę sam autor. No i ta jego kryminalna przeszłość, jakaś taka próba odkupienia swoich zbrodni, choć przecież notorycznie także w "Shantaram" pakuje się w konflikt z prawem, jakieś gangsterskie zagrywki, porachunki. Mimo tego wszystkiego (i nawet podobizny samego autora, który wygląda raczej na faceta, którego lepiej nie spotkać nocą w ciemnym zaułku) autor wydaje się być osobą wrażliwą, który gruntownie przemyślał swoje życie... i wszystkie wybory z nim związane. Narracja pierwszoosobowa pozwala czytelnikom poznać go bliżej i stopniowo zagłębiać się we wszystkie elementy układanki składającej się na najważniejsze wydarzenia w jego życiu.
"Shantaram" to świetna, niesamowicie bogata w doznania dawka literatury. Miłość, przyjaźń, przestępczy świat w Bombaju, wojna, małe indyjskie miejscowości, przyprawy, zwyczaje, zapachy, muzyka... hinduskie podejście do życia i drugiego człowieka. Powieść Robertsa to oprócz świetnej literatury także bogata dawka życiowych, uniwersalnych mądrości. Niezwykle barwni bohaterowie, świat przedstawiony, miejsca i wydarzenia... W "Shantaramie" chyba nie ma takiej rzeczy, która wcześniej czy później by czytelnika nie ujmowała. To lektura na kilka, może nawet kilkanaście wieczorów, które zabiorą czytelnika w indyjski świat. Pozwolą oderwać się od rzeczywistości i wysłuchać historii życia człowieka, który postanowił o siebie walczyć... i tę walkę wygrać. Historię człowieka, który nie poddał się przytłaczającej przeszłości i próbował poukładać swój świat od nowa. W nowym miejscu, w nowej kulturze. "Shantaram" to literacka perła, która bawi i wzrusza. Zawsze intryguje.
Słowo shantaram oznacza "pokój boży". To imię, które zostało nadane bohaterowi przez jego hinduskich przyjaciół. Sam tytuł wiąże się bezpośrednio z drogą, którą musi odbyć bohater "Shantaramu", aby znaleźć wewnętrzny spokój - rozliczyć się z przeszłością. Temu wszystkiemu towarzyszą jednak szemrane interesy, fałszerstwa, gangsterskie porachunki, romantyczna miłość - wydarzenia czasami wręcz nieprawdopodobne, a jednak odstęp czasowy między nimi pozwala w nie wierzyć...
Gregory David Roberts stworzył powieść, która tętni Indiami, hinduskim podejściem do życia, indyjskimi zapachami i krajobrazami. To książka pełna nie tylko indyjskiej kultury, ale także socjologicznych aspektów. "Shantaram" to powieść pod tym względem bardzo dopracowana, ukazująca ciemne i jasne strony życia w Bombaju. Blaski i cienie życia jego ludności. Jego wielokulturowość, nierówności finansowe i społeczne. Podział na kasty... zachowanie względem cudzoziemców, podejście do życia, filozofia, tradycyjne obrzędy, tradycje znamienne tylko dla hinduizmu, piękne świątynie, haszysz, alkohol... hinduskie namiętności... to wszystko tworzy mieszankę niekiedy wręcz wybuchową, którą jednak autor potrafi w pełni oddać, bo sam był przez lata częścią tego niezwykle różnorodnego i barwnego społeczeństwa. Zderzenie dwóch zupełnie odrębnych kultur pozwala dostrzec wszelkie niuanse kultury indyjskiej - autor pozwala się czytelnikowi w tym rozsmakować, a tym samym pobudza silnie jego ciekawość.
Akcja "Shantaramu" nie pędzi nieubłaganie, a raczej toczy się spokojnym rytmem... co nie znaczy, że nie więzi czasami oddechu w piersi. To lektura pełna filozofii, życiowej mądrości. Powiastka o ludzkim losie w obcym, gorącym mieście w którym nic nie jest tak oczywiste jakby się na początku wydawało. Tym samym "Shantaram" nabiera po części baśniowych cech. Akcja choć nieśpieszna, nie nuży podczas czytania, a raczej pozwala się rozkoszować lekturą... co więcej! Jej przyśpieszenie byłoby swego rodzaju świętokradztwem, ponieważ "Shantaram" jest tego rodzaju książką, w której każde słowo, każde zdanie, każde sytuacja ma jakieś znaczenie... i prędzej czy później czytelnik się o tym przekonana. Nie ma w niej niczego przypadkowego.
Już sama fabuła tej powieści jest fascynująca...., a jednak nie bez znaczenia pozostaje fakt, że wydarzenia przedstawione w książce miały miejsce naprawdę. A głównym bohaterem jest tak naprawdę sam autor. No i ta jego kryminalna przeszłość, jakaś taka próba odkupienia swoich zbrodni, choć przecież notorycznie także w "Shantaram" pakuje się w konflikt z prawem, jakieś gangsterskie zagrywki, porachunki. Mimo tego wszystkiego (i nawet podobizny samego autora, który wygląda raczej na faceta, którego lepiej nie spotkać nocą w ciemnym zaułku) autor wydaje się być osobą wrażliwą, który gruntownie przemyślał swoje życie... i wszystkie wybory z nim związane. Narracja pierwszoosobowa pozwala czytelnikom poznać go bliżej i stopniowo zagłębiać się we wszystkie elementy układanki składającej się na najważniejsze wydarzenia w jego życiu.
"Shantaram" to świetna, niesamowicie bogata w doznania dawka literatury. Miłość, przyjaźń, przestępczy świat w Bombaju, wojna, małe indyjskie miejscowości, przyprawy, zwyczaje, zapachy, muzyka... hinduskie podejście do życia i drugiego człowieka. Powieść Robertsa to oprócz świetnej literatury także bogata dawka życiowych, uniwersalnych mądrości. Niezwykle barwni bohaterowie, świat przedstawiony, miejsca i wydarzenia... W "Shantaramie" chyba nie ma takiej rzeczy, która wcześniej czy później by czytelnika nie ujmowała. To lektura na kilka, może nawet kilkanaście wieczorów, które zabiorą czytelnika w indyjski świat. Pozwolą oderwać się od rzeczywistości i wysłuchać historii życia człowieka, który postanowił o siebie walczyć... i tę walkę wygrać. Historię człowieka, który nie poddał się przytłaczającej przeszłości i próbował poukładać swój świat od nowa. W nowym miejscu, w nowej kulturze. "Shantaram" to literacka perła, która bawi i wzrusza. Zawsze intryguje.
Moja ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz