Autor: Marian Keyes
Wydawnictwo Sonia Draga
Stron 544
"Czasami dostajesz to, czego chcesz, czasami dostajesz to, czego potrzebujesz, a czasami dostajesz to, co dostajesz."
Marian Keyes, "Kobieta, która ukradła moje życie"
Przypadkowe spotkanie, spojrzenie, jedno słowo może odmienić życie drugiego człowieka diametralnie, a my możemy sobie nawet nie zdawać z tego sprawy. Nie mniej przypadki chodzą po ludziach, a ich konsekwencje niekiedy stają się widoczne dopiero po upływie wielu miesięcy, lat... gdy połączenie ze sobą faktów wydaje się być czasami wręcz niemożliwe. Marian Keyes w swoją powieść zgrabnie wplata ten wątek.... tworząc tym samym ciepłą, uroczą, pokrzepiającą historię. "Kobieta, która ukradła moje życie" to rewelacyjna reprezentantka literatury kobiecej. Najlepszym dowodem na to jak bardzo mnie oczarowała jest fakt, że zakupiłam już zbiór felietonów tej autorki pt. "Pod pierzyną".
Stella Sweendey to mieszkanka Dublina, żona i matka - kobieta jakich wiele. Czytelnik poznaje ją gdy chcąc spełnić dobry uczynek doprowadza do drogowej kraksy (oczywiście nieświadomie). Kierowca Range Rovera od razu prosi ją o numer telefonu (bynajmniej nie po to, żeby zaprosić ją na randkę... ale raczej dla spraw związanych z ubezpieczeniem). Po tym dość żenującym i nieprzyjemnym wydarzeniu Stella wraca do pracy w salonie kosmetycznym, opieki nad dwójką dorastających dzieci i wspierania swojego męża - niespełnionego artysty z wielkimi ambicjami.
Wszystko zmienia się, gdy kilka miesięcy później budzi się z mrowieniem w kończynach... już pod wieczór znajduje się na oddziale intensywnej terapii w szpitalu. Sparaliżowana, niezdolna mówić, a jedynie co jej pozostaje to mruganie... tylko nad powiekami jej mózg sprawuje jeszcze kontrolę. Stella zapadła na ciężką, bardzo rzadką chorobę neurologiczną. Lekarze każą czekać... Życie jest jednak nieprzewidywalne, a los stawia ponownie na jej drodze kierowcę Range Rovera.
Stella to bohaterka, która ujmuje swoją prawdziwością, zwykłością. Nie jest ani nazbyt urokliwa, ani piękna, ani nad wyraz inteligentna. To kobieta jakich wiele. I to jest w tej powieści właśnie wspaniałe. Marian Keyes nie daje opanować się wszechobecnemu kultowi młodości i całego przemysłu i biznesu z nim związanego. Ukazuje zwykłą kobietę z jej wszystkimi ułomnościami, problemy nie tylko rodzinnymi, ale także takimi z rzędu... diet, dbania o figurę i zdrowie. Co prawda wychodzi momentami poza obraz "zwykłej" bohaterki, ale nieznacznie, fundując jej chwilę medialnego zainteresowania, szumu i sławy. A jednak nawet wtedy Stella pozostaje kobietą jak inne, nieidealną - pod względem fizycznym jak i psychicznym. Niekiedy irytująca, niekiedy bardzo optymistyczna. Prawdziwa.
Prawdziwe są także sytuacje i obraz relacji, których uczestnikiem jest Stella. Oczywiście bardzo mało kobiet ląduje w szpitalu w stanie zupełnego porażenia, ale jest to po prostu pewien symbol - symbol sytuacji ekstremalnej w której niejedna kobieta się znalazła lub kiedyś się znajdzie. Symbol sytuacji, która staje się próbą, a jednocześnie jednym z najtrudniejszych doświadczeń w życiu. Próby, która jednocześnie może stać się przyczyną / powodem zmian... ważnych decyzji życiowych. Decyzji, które także Stella jest zmuszona podejmować. Jednak Marian Keyes opisała to wszystko w sposób bardzo ludzki - zauważając obie strony medalu, dobre i złe aspekty. W "Kobiecie, która..." nic nie jest czarno - białe, choć mimo braku nadmiernej ilości lukru powieść Keyes zdecydowanie napawa optymizmem, a tym samym poprawia humor.
Fabuła książki Keyes jest wielowątkowa. Wątki rodzinne przeplatają się z tymi miłosnymi, jednak to wszystko razem nie tworzy banalnej, przewidywalnej całości, a wręcz przeciwnie. Sceny zabawne przeplatają się z tymi wzruszającymi, ściskającymi za serce. Jednak tym co ujmuje najbardziej jest wielobarwność bohaterów - brak ich zafałszowania, brak postaci idealnych. Są prawdziwe problemy, rozterki i spory. To połączenie tworzy zabawną, piękną powieść, którą czytelniczki będą czytały z wypiekami na twarzy z niecierpliwością przewracając jej kolejne strony. (Uwaga! Możliwe zaniedbywanie z tego powodu obowiązków!).
"Kobieta, która ukradła moje życie" to ujmująca historia, która w dodatku jest bardzo bogata w treść. To ponad pięćset stron ciekawej, świetnej literatury, która mimo, że opiera się na stwierdzeniu, że warto podążać za marzeniami... nie jest infantylna ani banalna. Marian Keyes zdaje się pamiętać, że człowieka spotykają w życiu dobre jak i złe chwile, i żadnych z tych zdarzeń swoim bohaterom nie szczędzi. Stella jest jedną z tych bohaterek o których losach można czytać i czytać. Bez znużenia, znudzenia czy też irytacji. Keyes stworzyła świetną pozycję literatury kobiecej o nieprzewidywalności ludzkiego losu i dobrych, i złych jego odcieniach. Zabawną historię w której komizm przeplata się z tragedią... a to wszystko w odpowiednich i jak najlepszych proporcjach!
Stella Sweendey to mieszkanka Dublina, żona i matka - kobieta jakich wiele. Czytelnik poznaje ją gdy chcąc spełnić dobry uczynek doprowadza do drogowej kraksy (oczywiście nieświadomie). Kierowca Range Rovera od razu prosi ją o numer telefonu (bynajmniej nie po to, żeby zaprosić ją na randkę... ale raczej dla spraw związanych z ubezpieczeniem). Po tym dość żenującym i nieprzyjemnym wydarzeniu Stella wraca do pracy w salonie kosmetycznym, opieki nad dwójką dorastających dzieci i wspierania swojego męża - niespełnionego artysty z wielkimi ambicjami.
Wszystko zmienia się, gdy kilka miesięcy później budzi się z mrowieniem w kończynach... już pod wieczór znajduje się na oddziale intensywnej terapii w szpitalu. Sparaliżowana, niezdolna mówić, a jedynie co jej pozostaje to mruganie... tylko nad powiekami jej mózg sprawuje jeszcze kontrolę. Stella zapadła na ciężką, bardzo rzadką chorobę neurologiczną. Lekarze każą czekać... Życie jest jednak nieprzewidywalne, a los stawia ponownie na jej drodze kierowcę Range Rovera.
Stella to bohaterka, która ujmuje swoją prawdziwością, zwykłością. Nie jest ani nazbyt urokliwa, ani piękna, ani nad wyraz inteligentna. To kobieta jakich wiele. I to jest w tej powieści właśnie wspaniałe. Marian Keyes nie daje opanować się wszechobecnemu kultowi młodości i całego przemysłu i biznesu z nim związanego. Ukazuje zwykłą kobietę z jej wszystkimi ułomnościami, problemy nie tylko rodzinnymi, ale także takimi z rzędu... diet, dbania o figurę i zdrowie. Co prawda wychodzi momentami poza obraz "zwykłej" bohaterki, ale nieznacznie, fundując jej chwilę medialnego zainteresowania, szumu i sławy. A jednak nawet wtedy Stella pozostaje kobietą jak inne, nieidealną - pod względem fizycznym jak i psychicznym. Niekiedy irytująca, niekiedy bardzo optymistyczna. Prawdziwa.
Prawdziwe są także sytuacje i obraz relacji, których uczestnikiem jest Stella. Oczywiście bardzo mało kobiet ląduje w szpitalu w stanie zupełnego porażenia, ale jest to po prostu pewien symbol - symbol sytuacji ekstremalnej w której niejedna kobieta się znalazła lub kiedyś się znajdzie. Symbol sytuacji, która staje się próbą, a jednocześnie jednym z najtrudniejszych doświadczeń w życiu. Próby, która jednocześnie może stać się przyczyną / powodem zmian... ważnych decyzji życiowych. Decyzji, które także Stella jest zmuszona podejmować. Jednak Marian Keyes opisała to wszystko w sposób bardzo ludzki - zauważając obie strony medalu, dobre i złe aspekty. W "Kobiecie, która..." nic nie jest czarno - białe, choć mimo braku nadmiernej ilości lukru powieść Keyes zdecydowanie napawa optymizmem, a tym samym poprawia humor.
Fabuła książki Keyes jest wielowątkowa. Wątki rodzinne przeplatają się z tymi miłosnymi, jednak to wszystko razem nie tworzy banalnej, przewidywalnej całości, a wręcz przeciwnie. Sceny zabawne przeplatają się z tymi wzruszającymi, ściskającymi za serce. Jednak tym co ujmuje najbardziej jest wielobarwność bohaterów - brak ich zafałszowania, brak postaci idealnych. Są prawdziwe problemy, rozterki i spory. To połączenie tworzy zabawną, piękną powieść, którą czytelniczki będą czytały z wypiekami na twarzy z niecierpliwością przewracając jej kolejne strony. (Uwaga! Możliwe zaniedbywanie z tego powodu obowiązków!).
"Kobieta, która ukradła moje życie" to ujmująca historia, która w dodatku jest bardzo bogata w treść. To ponad pięćset stron ciekawej, świetnej literatury, która mimo, że opiera się na stwierdzeniu, że warto podążać za marzeniami... nie jest infantylna ani banalna. Marian Keyes zdaje się pamiętać, że człowieka spotykają w życiu dobre jak i złe chwile, i żadnych z tych zdarzeń swoim bohaterom nie szczędzi. Stella jest jedną z tych bohaterek o których losach można czytać i czytać. Bez znużenia, znudzenia czy też irytacji. Keyes stworzyła świetną pozycję literatury kobiecej o nieprzewidywalności ludzkiego losu i dobrych, i złych jego odcieniach. Zabawną historię w której komizm przeplata się z tragedią... a to wszystko w odpowiednich i jak najlepszych proporcjach!
Moja ocena: 8+/10!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz