Autorzy: Nina Harrington & Lynne
Graham & Amanda Browning
Wydawnictwo Harper Collins
Stron 415
Bardzo sporadycznie
sięgam po typowe romanse, powieści, których głównym wątkiem
jest wątek romantyczny. Jednak na fali chwilowych upałów
postanowiłam zrobić wyjątek i sięgnąć po powieść z założenia:
lekką, łatwą i przyjemną. Padło niestety dość niefortunnie na
"Zapach lawendy". Trzy autorki, trzy historie zawarte w
trzech minipowieściach. Miało być lekko, ale nie nudno. Łatwo,
ale nie banalnie. Przyjemnie, ale nie przewidywalnie, a przez to
męcząco. Niestety Nina Harrington, Lynne Graham i Amanda Browning
stworzyły powieści, które nie uwodzą ani klimatem, ani fabułą,
ani bohaterami. Ot, lekkie czytadła typu harlequin. Może to przez
znikomą długość tych historii i brak miejsca na rozwinięcie
wątków? A może przez wychodzenia z założenia, że książki –
powieści, których akcja toczy się na południu Francji obronią
się same? Nie oszukujmy się jednak, jest wiele lepszych powieści –
czy nawet ich zbiorów. Lekka nie oznacza nieciekawa.
Pierwsza powieść zawarta w zbiorze to
"Słoneczne lato" Niny Harrington, które opowiada o Elli i
Sebastienie, którzy są diametralnie różni. Oni sami i jeden dom.
Dla niej to ucieczka od niezawsze ciekawej rzeczywistości, a dla
niego powrót do przykrych wspomnień... i jak się pewnie już
domyślacie między nimi wybucha uczucie, a oni sami przekonują się,
że czasami lepiej podążać drogą z drugą osobą. Przewidywalne,
banalne, ale momentami dosyć ciekawe.. niestety zabrakło mi
większego rozwinięcia tej historii. A bohaterowie? Delikatna
kobieta i mężczyzna dosyć poturbowany przez los. Zestaw bardzo
często spotykany, a niestety Harrington nie wprowadziła w to
niczego nowego.
"Miodowy miesiąc w Prowansji"
Lynne Graham to z kolei opowieść o Billie. Jej miłosna historia
znalazła swój happy end, a przynajmniej tak jej się wydaje. Po tym
jak wyszła za mąż, za swojego szefa, którego od dawna darzyła
uczuciem liczy na to, że teraz w jej życiu nastaną już tylko
jasne dni. Niestety już podczas miesiąca miodowego w Prowansji
przestaje być tak kolorowo jak dotąd, a między małżonkami
dochodzi do kłótni. Tu już niestety nawet opis jest zajawką tego,
że będzie niezbyt kolorowo... i pasjonująco.
I ostatnia minipowieść – moim
zdaniem najciekawsza z zawartych w tym tomie, czyli "Na południu
Francji" Amandy Browning. Sofie to kobieta, która zawsze
kochała swojego męża. Niestety jej szczęśliwą egzystencję
zburzyła wiadomość o jego romansie. Kompromitujące zdjęcia
rozsypały jej życie jak domek z kart. W reakcji na to zniknęła
bez śladu. Po latach Lucas ją odnajduje i proponuje wspólny
wyjazd... aby zamknąć na zawsze tamten rozdział i pójść przed
siebie. Wycieczka do malowniczo położonego zamku we Francji może
jednak przynieść inne odpowiedzi niż te, których spodziewali się
bohaterowie...Tu nawet czasami na mojej twarzy pojawiał się
uśmiech...
Są książki, które nic nie wnoszą
do naszego życia... oprócz ew. chwili niezbyt ciekawej rozrywki.
"Zapach lawendy" to właśnie taki zbiór, który nie ma
nawet czym irytować, bo jest zbyt przewidywalny... i po prostu
nijaki. Jest mi zupełnie obojętny. Nie mam jednak wątpliwości co
do tego, że nie jest to książka na którą warto poświęcić
czas. Jeśli poszukujecie jakiejś lekkiej, przyjemnej lektury
istnieją bez wątpienia książki czy też zbiory opowiadań/ mini
powieści lepszych niż "Zapach lawendy". Powieści zawarte
w tym zbiorze miały potencjał, miały dobry grunt pod dobre,
chwytające za serce minipowieści. Niestety wykonanie okazało się
dosyć miałkie... poczynając od języka po kreację bohaterów i
zwroty akcji. Powieści zawarte w tym zbiorze mają lepsze i gorsze
momenty. Niestety zdecydowanie przeważają te gorsze.
Moja ocena: 4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz