listopada 16, 2015

(409) Ach ta młodość... czyli słów parę o powieści "Czy wspominałam, że Cię kocham?"

Tytuł: Czy wspominałam, że Cię kocham?
Seria DIMILY (#1)
Autor: Estelle Maskame
Wydawnictwo Feeria
Stron 403

"Tak więc pieprzcie to, co ludzie mówią i myślą na temat waszych decyzji. [...] Przestańcie się wzbraniać przed byciem sobą." 

Estelle Maskame, "Czy wspominałam, że Cię kocham?"


Młodość rządzi się własnymi prawami. Młodość ma prawo popełniać błędy, szaleć, podejmować niewłaściwe decyzje, być nieracjonalna i lekkomyślna... Takie same prawo ma miłość. Prawo nawet większe... O młodości, miłości, letnim szaleństwie, przyjaźniach, problemach z rodzicami i nie tylko jest książka Estelle Maskame. Najpierw była historia na blogu, aż doszliśmy jak głosi napis na okładce to fenomenalnej serii DIMILY. I wiecie co? Zgadzam się z tym napisem. "Czy wspominałam, że Cię kocham?" to książka, która okazała się zajmującą lekturą, a jej bohaterowie bohaterami z krwi i kości. Klimat wakacji, słoneczna Kalifornia, pierwsze miłości, a przy tym rozliczanie się z przeszłością... Jestem na tak!

Eden Munro to dziewczyna, którego nie widziała swojego ojca od trzech lat, czyli od dnia rozwodu jej rodziców. Ma świetny kontakt z mamą, a jednak w dniu kiedy ojciec proponuje jej, żeby spędziła wakacje u niego, w Kalifornii - zgadza się. Mimo zaskoczenia i wiedzy, że ojciec ma nową rodzinę - żonę i trójkę pasierbów. Na miejscu poznaje swoje przyrodnie rodzeństwo: Jamie, Chase i najstarszy Tyler. To właśnie ten trzeci najbardziej namiesza jej w głowie... W słonecznej Kalifornii dziewczyna poznaje życie o jakim wcześniej nie myślała. Nowe przyjaźnie, szalone imprezy, alkohol, łamanie prawa i zasad... Ale w końcu: to wakacje. Wakacje, które zmienią w jej życiu bardzo wiele. Problemy z ojcem, irytujący, a przy tym niezwykle interesujący Tyler...

Eden ma jakiś problem i autorka daje nam to wyraźnie do zrozumienia już od pierwszych stron przez co nie czyni swojej powieści infantylną. W nowym otoczeniu próbuje znaleźć miejsce dla siebie chociaż na czas wakacji. Jej początki są trudne. Nieprzyzwyczajona do ciągłego imprezowania, picia alkoholu, zbulwersowana otaczającymi ją zachowaniami środowiskami, a przede wszystkim Tylera czuje się w nowym miejscu początkowo bardzo nieswojo. Z czasem za sprawą nowo poznanych znajomych to się zmienia. Cierpią jednak na tym już i tak niepoprawne relacje z jej ojcem. Jednak: do tanga trzeba dwojga, a oni jakoś nie mogą się zgrać w swoich działaniach. (Zresztą uwierzcie mi... ojciec Eden to naprawdę palant).

Tyler to chłopak z problemami. Niby twardziel, a tak naprawdę momentami okazuje się być normalny i... słaby. Na co dzień jednak to chłopak migdalący się z dziewczynami w przebieralniach, uzależniony od alkoholu, trawki i kokainy. Darzy Eden z początku bardzo negatywnymi odczuciami, a przynajmniej robi wszystko, żeby wszyscy wokół odnieśli takie wrażenie. A jaka jest prawda? Prawda jest taka, że Eden i Tyler powoli zaczynają się sobą coraz bardziej interesować co jest niepoprawne pod minimum dwoma względami:
1. Tyler ma dziewczynę, która tak się składa, że jest przyjaciółką Eden. 
2. Eden i Tyler są przyrodnim rodzeństwem.
Powodów pewno ich rodzice znaleźliby jeszcze więcej... Pytanie: co z tym począć? Zachowanie Tylera ma podłoże w przeszłości o której ten usilnie nie chce rozmawiać. A jeśli nie chce rozmawiać to też nie daje osobie w tej kwestii pomóc. 

Historia stworzona przez Estelle jest historią moim zdaniem oryginalną. Były już zakazane uczucia między wampirem a dziewczyną, między ludźmi z różnych sfer życia, między osobami, które dzieli różnica wieku. Jednak z historią w której problemem jest przyrodnie rodzeństwo z tytułu (bo przecież żadne więzy krwi ich nie łączą) jest dla mnie nowością. Już za to ta książka ma u mnie plus. Tych plusów jest jednak o wiele więcej. Chociażby to, że wydarzenia nie kręcą się tylko wokół wątku miłosnego, ale także wobec wątku przyjaźni, relacji w rodzinie (które jak wiadomo są czasami bardzo skomplikowane) i dorastania. Eden z każdym rozdziałem pokonuje pewne granice, ale na szczęście nie staje się głupią dziewuchą zapatrzoną tylko w ubrania... ew. torebki. A i taką bohaterkę w tej powieści znajdziecie.

"Odkryłam, że bycie w obcym mieście bez samochodu ma swoje dobre strony: nie trzeba prosić o podwózkę, bo wszyscy proponują ci ją z litości." 

Estelle Maskame

Bohaterowie są wyraziści i prawdziwi, nieprzerysowani. Co mnie cieszy: postać Eden tak naprawdę w ogóle podczas tej książki nie zmienia się na gorszą, a jedynie poszerza swój ogląd świata. Jej wszystkie ewentualne wybryki w związku z tym wychodzę bardzo naturalnie bez usilnych knowań autorki. W tej kwestii muszę się jedynie odrobinę doczepić do postaci Tylera. Tyler to postać z dość zmiennymi humorami. Raz zachowuje się jak rottweiler przed obcym, a raz jest potulny jak baranek. Niestety przez to miałam czasami jakieś takie wrażenie sztuczności. Okey. Rottweiler jest jego maską, ale jednak zawsze coś z tej maski zostawać powinno... Tym bardziej, że te zmiany jego nastroju / zachowania są tak nagłe. 

Estelle Maskame miała naprawdę dobry pomysł na fabułę i w dodatku udało jej się go zrealizować. Oddaje w swojej książce świetnie czas lata i słonecznej Kalifornii. Historia Eden nie jest przesycona miłością na każdym kroku - a wręcz przeciwnie! Dużo w niej sprzeczek słownych, niesnasek i zwykłych relacji ludzkich. Znajdziecie w niej i picie kawy, i wielkie imprezy jak i romantyczny spacer po molo. Mam mieszane uczucia co do zakończenia jakie zaserwowała nam autorka. Zresztą... jeśli przeczytacie: przekonacie się sami. To zakończenie jednak oprócz tego, że troszkę mnie irytuje powoduje także, że żałuję, że w Polsce nie została jeszcze wydana druga część tej serii. Mam nadzieję, że wszystko jeszcze przede mną ;) 

"Czy wspominałam, że Cię kocham?" to po trochu romantyczna, a po trochu brutalnie prawdziwa historia zmuszająca nas do zadania sobie pytania czy żyjemy tak jak my chcemy, czy może tak jak oczekuje tego od nas inni? Jedna z lepszych książek młodzieżowych, które miałam okazję przeczytać. W dodatku jedna z tych, które czyta się z wypiekami na twarzy. Jeśli więc macie ochotę na sięgnięcie po jakąś rewelacyjną młodzieżówkę to serdecznie Wam ją polecam! Dobrze czasami oderwać się od swoich problemów, a skupić się na problemach bohaterów... i ich perypetiach. Poza tym: taka powieść jest bez wątpienia dobrą odskocznią w czasie roku szkolnego. 400 stron, ale przeczytacie ją naprawdę szybko! :) I uśmiechniecie, i rozzłościcie, i łezka Wam się oku zakręci... Gama emocji gwarantowana. 

Za możliwość poznania nie zawsze łatwej historii Eden i Tylera serdecznie dziękuję Wydawnictwu Feeria!

6 komentarzy:

  1. Uwielbiam! Dawno nie czytałam tak dobrej książki. :) Czekam z niecierpliwością na kontynuacje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam! Dawno nie czytałam tak dobrej książki. :) Czekam z niecierpliwością na kontynuacje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię takie pełne emocji książki :) tę też mam chęć przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie zrobiłam sobie listę „młodzieżówek”, które mam do przeczytania i chyba dopiszę tę pozycję. Brzmi ciekawie, wydaje mi się, że nie jest przejaskrawiona.

    Erna

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo się cieszę, że tak pozytywnie odbierasz tę książkę, bo ja również jestem nią zachwycona.

    OdpowiedzUsuń
  6. Młodzieżówka, ale brzmi interesująco- ach ta pierwsza miłość, a relacje z rodzicem potrafią być skomplikowane.

    OdpowiedzUsuń