Autor: Dominika Słowik
Wydawnictwo Znak
Stron 352
"kontynenty wyglądały trochę jak takie ciemne plamy, w które nikt nie wierzy, i przynosi mi to pewnego rodzaju ulgę."
Dominika Słowik, "Atlas: Doppelganger".
"Atlas. Doppelganger" to jedna z tych książek wobec której uczucia mam bardzo mieszane. Może to przez to, że to w moim odczuciu powieść, która ma swoje wzloty i upadki? Jednak jedno muszę jej oddać... To książka wyróżniająca się na rynku wydawniczym, a jej autorka nie przejmuje się żadnymi konwenansami. Była zapowiadana jako debiut na jaki czekano od lat, była zapowiadana jako dzieło zaskakujące... Zaskakuje - przez większość czasu pozytywnie, ale jak już napisałam wcześniej pojawiają się upadki, słabsze punkty... Jednocześnie muszę przyznać, że zadziwia i zwraca uwagę już od pierwszej strony. A powód jest bardzo prosty: autorka nie uznaje w swojej książce czegoś takiego jak duża litera. To mnie bardzo zaintrygowało już od początku lektury tej książki... No i fabuła niczego sobie.
Pierwszoosobowy narrator (w domyśle autorka) opowiada o chwilach spędzonych ze swoją koleżanką Anną oraz jej dziadkiem. A tak naprawdę opowiada o historiach opowiadanych przez wspomnianego dziadka. Główną osią wspomnień dziadka jest jego lokalna społeczność - blokowisko. Szary, lecz z drugiej strony niesamowicie barwny świat blokowiska z czasów PRL ukazuje p. Dominika w swojej książce. Ukryte tęsknoty, pragnienia... Niektóre historie są tak niesamowite, że aż niepokojące. Nie ma co rozpisywać się na temat fabuły. Ta książka nie ma ściśle określonej fabuły. To zbiór wspomnień i wspominek. Podczas wczytywania się w opowieści dziadka często zastanawiałam się jakie są motywy jego działania... Opowiada dziewczynkom bowiem sytuacje, który rzeczywiście mogły mieć miejsce oraz historie tak nieprawdopodobne... A może po prostu przekoloryzowane? To powoduje, że chociaż przeczytałam tą książkę już jakiś czas temu to jednak cały czas nie daje mi ona spokoju. Zbyt dużo pytań i swego rodzaju niedosyt... Myślałam, że wszystko się wyjaśni. Ale nic z tego. Pani Słowik zostawiła mnie z niezłym mętlikiem w głowie.
Jak już pisałam wcześniej ta książka nie jarzyła mi się przez cały czas w kolorowych barwach. Historie ekscentrycznego dziadka, które z początku bardzo mnie ciekawiły i wciągały w pewnym momencie zaczęły mnie nużyć i nudzić. Mam wrażenie, że w pewnym momencie po prostu pojawił się swego rodzaju... Kryzys. Autorka zaczęła się gubić i niepotrzebnie dokładać kolejne strony powieści. Chyba troszkę na siłę... To zepsuło mi obraz całości. Jednak potem na szczęście pani Dominika z powrotem wróciła na stare dobre tory i w rezultacie koniec tej książki mnie usatysfakcjonował. Pomimo tego niesmak po tym kryzysie pozostał... To był jeden z powodów dla których wrażenia mam takie mieszane.
Sami pewnie przyznacie, że przydałoby się drobne wyjaśnienie tytułu tej książki "Atlas: Doppelganger". Wyraz "Doppelganger", lecz pisany z przegłosem nad "a" wywodzi się z języka niemieckiego i oznacza w mitologii sobowtóra, istotę fikcyjną, ducha - bliźniaka żyjącej osoby, czarny charakter mający możliwość pojawiania się w dwóch miejscach jednocześnie. A także jako... podwójnego wędrowca. O tym wszystkich dowiadujemy się już na pierwszych stronach powieści i to szczerze mówiąc spowodowało, że ta książka zaczęła mnie ciekawić jeszcze bardziej. W rezultacie przez to stała się dla mnie jeszcze większą tajemnicą..., a co za tym idzie zagadką. Może pewnego dnia doznam olśnienia i pojmę w 100% o co chodziło w tej książce?
Śląskie blokowisko z czasów PRL - u to inspiracja dla pani Dominiki Słowik. To właśnie tam osadza główne miejsce wydarzeń mających miejsce w opowiadaniach. Tworzy w ten sposób małą, niezwykłą ojczyznę. Swego rodzaju mały, zamknięty świat... dostępny tylko dla wybranych i zasłużonych. Ten świat był czasami tak niezwykły, że miałam wrażenie jakby zamknęła blokowisko wraz z ich mieszkańcami w szklanej bańce, odizolowanej ściśle od świata zewnętrznego. To tworzyło swego rodzaju atmosferę niepokoju i powodowało, że bardzo często podczas czytania czułam się trochę... nieswojo, a już na pewno dziwnie.
"Atlas. Doppelgamger" to bez wątpienia książka zaskakująca. I bez wątpienia książka bardzo nierówna. Mam nieodparte wrażenie, że autorka niepotrzebnie dodawała do tej historii kolejne strony. Przez to czytanie w pewnym momencie przestawało być przyjemnością... Jednak trzeba przyznać, że Dominika Słowik pisze intrygująco, jednak... musi jeszcze popracować nad swoim językiem i warsztatem pisarskim. Zapowiada się dobrze, ale jednak to jeszcze nie jest coś co mogłabym uznać za świetne i olśniewające. Reasumując więc jak na razie dzieło p. Dominiki otrzymuje ode mnie mocną siódemkę z nadzieją, że następne pozycje będą bardziej udane.
Sami pewnie przyznacie, że przydałoby się drobne wyjaśnienie tytułu tej książki "Atlas: Doppelganger". Wyraz "Doppelganger", lecz pisany z przegłosem nad "a" wywodzi się z języka niemieckiego i oznacza w mitologii sobowtóra, istotę fikcyjną, ducha - bliźniaka żyjącej osoby, czarny charakter mający możliwość pojawiania się w dwóch miejscach jednocześnie. A także jako... podwójnego wędrowca. O tym wszystkich dowiadujemy się już na pierwszych stronach powieści i to szczerze mówiąc spowodowało, że ta książka zaczęła mnie ciekawić jeszcze bardziej. W rezultacie przez to stała się dla mnie jeszcze większą tajemnicą..., a co za tym idzie zagadką. Może pewnego dnia doznam olśnienia i pojmę w 100% o co chodziło w tej książce?
Śląskie blokowisko z czasów PRL - u to inspiracja dla pani Dominiki Słowik. To właśnie tam osadza główne miejsce wydarzeń mających miejsce w opowiadaniach. Tworzy w ten sposób małą, niezwykłą ojczyznę. Swego rodzaju mały, zamknięty świat... dostępny tylko dla wybranych i zasłużonych. Ten świat był czasami tak niezwykły, że miałam wrażenie jakby zamknęła blokowisko wraz z ich mieszkańcami w szklanej bańce, odizolowanej ściśle od świata zewnętrznego. To tworzyło swego rodzaju atmosferę niepokoju i powodowało, że bardzo często podczas czytania czułam się trochę... nieswojo, a już na pewno dziwnie.
"Atlas. Doppelgamger" to bez wątpienia książka zaskakująca. I bez wątpienia książka bardzo nierówna. Mam nieodparte wrażenie, że autorka niepotrzebnie dodawała do tej historii kolejne strony. Przez to czytanie w pewnym momencie przestawało być przyjemnością... Jednak trzeba przyznać, że Dominika Słowik pisze intrygująco, jednak... musi jeszcze popracować nad swoim językiem i warsztatem pisarskim. Zapowiada się dobrze, ale jednak to jeszcze nie jest coś co mogłabym uznać za świetne i olśniewające. Reasumując więc jak na razie dzieło p. Dominiki otrzymuje ode mnie mocną siódemkę z nadzieją, że następne pozycje będą bardziej udane.
Moja ocena: 7/10 Bardzo dobra!
Za możliwość zapoznania się z dziełem p. Dominiki Słowik serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak!
Intryguje mnie ta książka. Chętnie bym przeczytała, nawet pomimo tych słabszych momentów.
OdpowiedzUsuńZarówno okładka, jak i tytuł mnie zaintrygowały. Jednak nie wiem, czy jeśli książka nie trafi przypadkowo w moje ręce, to będę jej szukała i sama się nią zainteresuję.
OdpowiedzUsuńDziwna...Chyba juz czytalam bardzo podobna ksiazke w przeszlosci :/ (zapraszam do mnie jestem tu od kilku dni : http://66blackholestreet.blogspot.be/ )
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, niespecjalnie mnie do tej książki ciągnie. Nie przepadam za polską literaturą, dlatego raczej odpuszczę sobie lekturę tej powieści.
OdpowiedzUsuńCzuję się zaintrygowana :D Pojęcia Doppelngangera już znam, ale zdziwiłaś mnie tym brakiem dużych liter. Jestem ciekawa!
OdpowiedzUsuń