Autor: Dorota Terakowska
Wydawnictwo Literackie
Stron 316
Każdy z nas podobno ma swojego własnego Anioła Stróża... Ale czy zastanawialiście się kiedyś na czym polega jego rola / praca? Czy aby na pewno ich rolą jest jedynie nasza ochrona? Widzicie... Dorota Terakowska w swojej książce pt.: "Tam gdzie spadają anioły" pokazuje to jednak trochę inaczej... A co by było, gdyby na drodze każdego z nas pojawiały się Kamienie? A każdy Kamień odpowiadał za jedną "wersję" tego jak może się potoczyć nasze życie... Tylko, który kamień wybierze dla nas anioł?
Pięcioletnia Ewa ani jej bliscy nigdy się nad tym nie zastanawiali. "Obcowanie" dziewczynki z aniołami opierało się jedynie na modlitwie "Aniele Stróżu..." i obrazku, który dostała od babci. Zmieniło się to jednak pewnego dnia..., kiedy mała Ewa straciła swojego anioła stróża, a on sam wylądował na ziemi wraz ze swoim ciemnym bratem bliźniakiem. Pozbawiona ochrony dziewczynka jest narażana przez lata na bardzo dużo niebezpieczeństw. A tak naprawdę jej opiekun jest tuż obok. Ale może tak naprawdę to on potrzebuje pomocy? Dobro i zło - rozdzielne, a może jednak przenikające się?
Po raz pierwszy z twórczością pani Terakowskiej spotkałam się podczas okazji czytania książki
"Córka czarownic". Tym dziełem mnie oczarowała i wzbudziła we mnie tą powieścią same pozytywne uczucia. Szkoda tylko, że przy czytaniu "Tam gdzie spadają anioły" czułam się znużona, a przede wszystkim zawiedziona. Dzieła p. Terakowskiej są momentami bardzo ciężkie, a przy ich czytaniu mam wrażenie jakby ktoś mi zakładał pętlę na szyję. Jednak przy "Córce Czarownic" odczuwałam to w o wiele mniejszym stopniu niż w tym wypadku. Męczyłam się, a czytanie szło mi bardzo ociężale..., a jednak pomimo tego jestem pewna, że jest to wartościowa książka, która ma pokazać czytelnikowi bardzo dużo ważnych aspektów życia.
Dzieło p.Terakowskiej to książka w której dobro przenika się ze złem. To opowieść o relacji między nimi. Tu pierwsze role odgrywają Ave (dobry) i Vea (ten zły). Nie tylko Ewa się zmienia, także Ave uczy się i kształtuje... jednak w jego przypadku jest to o wiele trudniejsze. Dziewczyna zaczyna podejrzewać, że straciła swojego Anioła Stróża. Postanawia go odnaleźć i odzyskać. Niestety okazuje się to bardzo trudne, a jednak przynosi to pożytek jej całej rodzinie... Oby to tylko zaowocowało w przyszłości.
Ta książka to także arena postaci... zasmucona wdowa, dzielna - a jednak smutna Ewa, zapracowana i smutna mama Ewy, jeszcze bardziej zapracowany tata Ewy i rozkładająca nad tym wszystkim ręce babcia Ewy... No i jest jeszcze zasmucony Ave i zasmucony Vea. Jak sami widzicie dużo w tej książce smutku... Troszkę nad tym ubolewam, ale ja w tej książce nadziei dużo nie widzę... Wszyscy bohaterowie się jednak zmieniają... przechodzą przemianę. Wiem, że wiele osób ją kocha jak żadną inną książkę. A jednak we mnie nie wywołuje takich emocji. Ale jedno jest pewne. To książka warta uwagi. Dorota Terakowska jak żaden inny pisarz, z którym wcześniej miałam styczność nie potrafi jak zgrabnie wciągnąć czytelnika do swojej powieści... Tak zgrabnie przelać emocje z kart powieści. Tu to są niestety smutne emocje...
"Córka czarownic" Doroty Terakowskiej mnie oczarowała, a jednak trochę przytłoczyła. Z kolei "Tam gdzie spadają anioły" to bardzo specyficzna książka. Styl p. Terakowskiej jest specyficzny. Jedni go polubią, a drudzy nie... Ja jednak w swojej pamięci pragnę zachować "Córkę czarownic", a do "Tam gdzie spadają anioły" zrobić jeszcze jedno podejście w przyszłości. Może wtedy spojrzę na tą książkę inaczej? Bardzo mnie zasmuciła, ale czas pokaże czy w przyszłości spojrzę na nią inaczej... Bo to jednak bez wątpienia dzieło warte uwagi, pokazujące tą kruchą relację dobra ze złem, pokazujące co w życiu jest tak naprawdę ważne. Może warto się na chwilę zatrzymać i nad tym pomyśleć?
"Do zmiany losu wystarczy mały, malutki kamyczek, o który ktoś się potknie i nawet go nie zauważy. "
"Dobro osiąga siłę tylko wtedy, gdy świadomie walczy ze Złem. Dobro nie wystawiane na pokusy traci na wartości, jest jak fałszywe złoto."
"Córka czarownic". Tym dziełem mnie oczarowała i wzbudziła we mnie tą powieścią same pozytywne uczucia. Szkoda tylko, że przy czytaniu "Tam gdzie spadają anioły" czułam się znużona, a przede wszystkim zawiedziona. Dzieła p. Terakowskiej są momentami bardzo ciężkie, a przy ich czytaniu mam wrażenie jakby ktoś mi zakładał pętlę na szyję. Jednak przy "Córce Czarownic" odczuwałam to w o wiele mniejszym stopniu niż w tym wypadku. Męczyłam się, a czytanie szło mi bardzo ociężale..., a jednak pomimo tego jestem pewna, że jest to wartościowa książka, która ma pokazać czytelnikowi bardzo dużo ważnych aspektów życia.
"Zawsze musi istnieć równowaga – coś za coś, nic za darmo. Szczęście wystawia ludziom swoje rachunki."
"Tam gdzie spadają anioły" to wbrew pozorom naprawdę bardzo ciężka i trudna lektura. Kiedy poznajemy główną bohaterkę ma w końcu tylko pięć lat, a podczas przerzucania stronnic książki dorasta... zmienia się, a jednak jedno pozostaje bez zmian. Ciągle towarzyszy jej pech. To na nią spadają wszystkie nieszczęścia w okolicy. A jednak pomimo tego jest tryskającym radością dzieckiem. Nie poddaje się. Walczy. Tylko, że cały czas czuje się inna... Nie jest odosobniona z tym uczuciem na swoim osiedlu. Bezdomny, który zajął norę także czuje się inny. Bo jest inny. Przez jego nieroztropność cierpi niewinna dziewczyna... Ave poszukuje dopiero swojego miejsca w tym świecie. Ale czy je znajdzie?
"... żaden człowiek nie dostrzega w drugim wielkości, doszukuje się raczej czegoś odwrotnego, a w każdym razie widzi kogoś gorszego od siebie."
Dzieło p.Terakowskiej to książka w której dobro przenika się ze złem. To opowieść o relacji między nimi. Tu pierwsze role odgrywają Ave (dobry) i Vea (ten zły). Nie tylko Ewa się zmienia, także Ave uczy się i kształtuje... jednak w jego przypadku jest to o wiele trudniejsze. Dziewczyna zaczyna podejrzewać, że straciła swojego Anioła Stróża. Postanawia go odnaleźć i odzyskać. Niestety okazuje się to bardzo trudne, a jednak przynosi to pożytek jej całej rodzinie... Oby to tylko zaowocowało w przyszłości.
"Człowiekowi zawsze się wydaje, że kiedyś było lepiej. To niekoniecznie prawda, bo nie umiemy docenić naszego dziś."
Ta książka to także arena postaci... zasmucona wdowa, dzielna - a jednak smutna Ewa, zapracowana i smutna mama Ewy, jeszcze bardziej zapracowany tata Ewy i rozkładająca nad tym wszystkim ręce babcia Ewy... No i jest jeszcze zasmucony Ave i zasmucony Vea. Jak sami widzicie dużo w tej książce smutku... Troszkę nad tym ubolewam, ale ja w tej książce nadziei dużo nie widzę... Wszyscy bohaterowie się jednak zmieniają... przechodzą przemianę. Wiem, że wiele osób ją kocha jak żadną inną książkę. A jednak we mnie nie wywołuje takich emocji. Ale jedno jest pewne. To książka warta uwagi. Dorota Terakowska jak żaden inny pisarz, z którym wcześniej miałam styczność nie potrafi jak zgrabnie wciągnąć czytelnika do swojej powieści... Tak zgrabnie przelać emocje z kart powieści. Tu to są niestety smutne emocje...
"...oni mnie nie lubią. Nie szkodzi. Kiedyś spotkam kogoś, kto będzie mnie lubił, nawet gdy nie będę się o to starać. Gdy ktoś cię lubi, bo się starasz, to nie lubi cię takiej, jaką jesteś. Lubi nieprawdę o tobie..."
"Córka czarownic" Doroty Terakowskiej mnie oczarowała, a jednak trochę przytłoczyła. Z kolei "Tam gdzie spadają anioły" to bardzo specyficzna książka. Styl p. Terakowskiej jest specyficzny. Jedni go polubią, a drudzy nie... Ja jednak w swojej pamięci pragnę zachować "Córkę czarownic", a do "Tam gdzie spadają anioły" zrobić jeszcze jedno podejście w przyszłości. Może wtedy spojrzę na tą książkę inaczej? Bardzo mnie zasmuciła, ale czas pokaże czy w przyszłości spojrzę na nią inaczej... Bo to jednak bez wątpienia dzieło warte uwagi, pokazujące tą kruchą relację dobra ze złem, pokazujące co w życiu jest tak naprawdę ważne. Może warto się na chwilę zatrzymać i nad tym pomyśleć?
Moja ocena: Brak.
Za możliwość przeczytania tej książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Literackie!
Ja w przeciwieństwie do ciebie to z "Córką Czarownic" miałam duży problem i nawet jej nie skończyłam. Za to" Tam gdzie spadają anioły", mnie oczarowała. Uważam ją za wspaniałą książkę, pełną nadziei. No ale w końcu każdy ma inne gusta. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Nie jestem do końca przekonana.. chyba jednak sobie daruję. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam jakiś czas temu tę książkę, ale średnio mi się podobała, zwłaszcza ten specyficzny styl nie przypadł mi do gustu.
OdpowiedzUsuńTam, gdzie spadają anioły- to książka która mocno wpłynęła na mój charakter i moje życie (jakkolwiek głupio to brzmi). Zaliczam ją do moich ukochanych i ulubionych :) Ale masz rację styl autorki jest dość nietypowy :)
OdpowiedzUsuńNiestety jest to książka, której nigdy nie skończyłam i do której mam jakieś dziwnie mieszane uczucia. Spodziewałam się czegoś "wielkiego", a już po pierwszych stronach na tyle się rozczarowałam, że niestety dałam sobie z nią spokój...
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale też czasami tak mam, ze zwyczajnie nie potrafię ocenić książki. Z jednej strony coś w niej jest, z drugiej czegoś brakuje, pewne rzeczy wręcz zachwycają, inne odrzucają i zastanawiamy się jak autor mógł napisać coś tak kiepskiego. Ale ja mam problem z wracaniem do książek, które do mnie nie przemówiły...
OdpowiedzUsuń