Autor: Rupert Smith
Wydawnictwo Muza
Stron 416
"- Chyba mówiłeś, że to błąd [...].
- Tak - odparł - I pewnie tak jest. Ale niektóre błędy warto popełnić dwa razy."
Rupert Smith, "Antrakt"
Edward Barton był uważany za jednego z najlepszych pisarzy okresu powojennego. Choć krytycy bezlitośnie krytykowali jego książki, czytelnicy je kochali. Ekranizacji doczekało się kilka jego powieści podczas oglądania których czytelnicy na przemian śmiali się i płakali w wielkim wzruszeniu. W życiu Edwarda wydarzyło się jednak coś na skutek czego nagle zniknął ze sceny, wycofał się z życia w blasku fleszy. Skończył z pisaniem. Po jego śmierci, jego wnuczka Helen staje przed trudnym wyzwaniem. Uporządkowanie niepublikowanych nigdzie dzienników pisarza i maszynopisów okazuje się być trudnym i wymagającym psychicznie zadaniem. Helen dowiaduje się całej prawdy o swoim słynnym dziadku, a co za tym idzie o swojej rodzinie. Poznaje historię miłosną skomplikowaną o wiele bardziej niż te przedstawiane w książkach Bartona... Życie Helen także się komplikuje. Kobieta wdaje się w romans, który może zniszczyć jej własną przyszłość. Jej oraz jej rodziny...
"Antrakt" to książka, którą chciałam przeczytać odkąd tylko pojawiła się w zapowiedziach. Okładka stanowczo zaczęła działać na moją wyobraźnię. Nie byłam jednak pewna czego mam się spodziewać po samej fabule. Tym bardziej, że w sumie składa się z dwóch wątków... Wątku życia Heleny jak i wątku życia Edwarda. W tym momencie pojawia się między tymi dwoma "częściami" książki wyraźne zgrzytanie. Zgrzytanie, które jednak jedynie podkreśla umiejętność pisania Ruperta Smitha.
Z jednej strony mamy życie Helen opisane jej "stylem", a z drugiej poznajemy życie Edwarda poprzez jego powieści i dzienniki, które Helen czyta... a my wraz z nią. Te charakteryzują się świetnym językiem i przede wszystkim brakiem małostkowości. Życie Edwarda Bartona było ciekawe i burzliwe. Pełne emocji, niepokojów na tle wojny, artyzmu. Taki też jest język jakim w tym momencie posługuje się Rupert Smith. Dopracowany. Wypowiedzi Edwarda czytałam z przyjemnością i z wielkim zaciekawieniem. To właśnie jego życie, jego wypowiedzi są w moim odczuciu największą zaletą tej książki, a tym samym jej najmocniejszą stroną.
Z Helen już sytuacja ma się inaczej. Jest postacią krnąbną i naiwną, a naiwności u bohaterek (szczególnie tych głównych) nie znoszę. Niesamowicie mnie irytowała... Tym bardziej, że jest postacią samolubną, infantylną i przede wszystkim małostkową. Brak jej dojrzałości i empatii, którą jednak powinna posiadać kobieta po trzydziestce - matka i żona. Dlatego czytanie fragmentów w których to ona była głównym bohaterem nie było dla mnie czystą przyjemnością (już szybciej udręką...) - na szczęście w tej książce zdecydowanie dominuje wątek Edwarda! Tworzyło to jednak świetny kontrast między Helen, a wyważonym nawet w najgorszych momentach swojego życia Edwardzie. Co ważne żaden z bohaterów stworzonych przez Smitha nie jest postacią bez skazy. Każdy ma co nieco za uszami... każdy ma na swoim koncie jakieś dylematy moralne.
Rupert Smith z dużą dokładnością (i gracją!) opisuje artystyczny Londyn XX wieku. Czasy przed II wojną światowej jak i po niej. Jego język (w wersji Edwarda) jest przejrzysty, a przy tym naprawdę, naprawdę dobry! To właśnie przez to część w której dominował Edward podobała mi się najbardziej. Jego dylematy moralne, trudne losy, dojrzewanie i szukanie własnej ścieżki w życiu jak i w jego artystycznym aspekcie podczas II wojny światowej. "Antrakt" to przez jego losy książka pełna wyrazu, łącząca w sobie przeszłość z teraźniejszością.
Losy niełatwe. Nie spodziewałam się takiego wątku miłosnego jaki zaserwował nam autor. Był dla mnie chyba z każdą kolejną stroną coraz większym zaskoczeniem. Rupert Smith świetnie przedstawił emocje targające bohaterami, z dużą dokładnością. Nie zostawił bez echa kwestii tego co nimi kierowała ani tego jak się z tymi czuli. Autor "Antraktu" poświęcił swoim postaciom bardzo dużo uwagi.
Książka Ruperta Smitha jest bardzo dobrą powieścią, której czytanie sprawiło mi niemałą przyjemność. Autor zgrabnie zaplątał fabułę, a tym samym zaskoczył mnie tym jak potoczyły się losy bohaterów. Chyba tego się nie spodziewałam... ma u mnie za to ogromny plus! "Antrakt" to świetna książka obyczajowa, której większość akcji toczy się w XX wieku, co jest jedynie jej zaletą, a nie wadą. Niestety Helen bardzo mnie irytowała... Powinnam zacząć od tego, że w tej powieści nie ma bohatera, który by mnie nie irytował chociaż przez chwilę. Jednak... wszyscy oprócz Helen robili to z pewną gracją. Na szczęście i Helen ma szansę (znikomą, ale zawsze) na to, żeby wkraść się w końcu w łaski czytelnika. Lepiej późno niż wcale. Rupert Smith posługuje się naprawdę dobrym językiem i choć nie wygrywa tempem akcji to jednak bez wątpienia wygrywa stylem jej poprowadzenia. W jego powieści liczy się przede wszystkim jakość. "Antrakt" byłby dziełem mistrzowskim gdyby nie niepotrzebne wstawienie do tej powieści postaci Helen i jej współczesnych losów... Oczywiście: losy Edwarda wywarły wyraźny skutek na jej życie. Jednak mimo to... uważam, że jest to niepotrzebne. Na tym ta książka traci. Wyrywa nas z pięknego przeżycia literackiego i wrzuca w lawinę rozwydrzonej trzydziestoparolatki... Zapominając jednak o zupełnie niepotrzebnym ukazaniu losów Helen "Antrakt" jest powieścią genialną, arcydziełem. Niestety "Antrakt" to w rzeczywistości także losy Helen, a więc książka tylko bardzo, bardzo dobra... Szkoda, bo twórczość Smitha zasługuje na dzieło wybitnej.
"Antrakt" to książka, którą chciałam przeczytać odkąd tylko pojawiła się w zapowiedziach. Okładka stanowczo zaczęła działać na moją wyobraźnię. Nie byłam jednak pewna czego mam się spodziewać po samej fabule. Tym bardziej, że w sumie składa się z dwóch wątków... Wątku życia Heleny jak i wątku życia Edwarda. W tym momencie pojawia się między tymi dwoma "częściami" książki wyraźne zgrzytanie. Zgrzytanie, które jednak jedynie podkreśla umiejętność pisania Ruperta Smitha.
Z jednej strony mamy życie Helen opisane jej "stylem", a z drugiej poznajemy życie Edwarda poprzez jego powieści i dzienniki, które Helen czyta... a my wraz z nią. Te charakteryzują się świetnym językiem i przede wszystkim brakiem małostkowości. Życie Edwarda Bartona było ciekawe i burzliwe. Pełne emocji, niepokojów na tle wojny, artyzmu. Taki też jest język jakim w tym momencie posługuje się Rupert Smith. Dopracowany. Wypowiedzi Edwarda czytałam z przyjemnością i z wielkim zaciekawieniem. To właśnie jego życie, jego wypowiedzi są w moim odczuciu największą zaletą tej książki, a tym samym jej najmocniejszą stroną.
Z Helen już sytuacja ma się inaczej. Jest postacią krnąbną i naiwną, a naiwności u bohaterek (szczególnie tych głównych) nie znoszę. Niesamowicie mnie irytowała... Tym bardziej, że jest postacią samolubną, infantylną i przede wszystkim małostkową. Brak jej dojrzałości i empatii, którą jednak powinna posiadać kobieta po trzydziestce - matka i żona. Dlatego czytanie fragmentów w których to ona była głównym bohaterem nie było dla mnie czystą przyjemnością (już szybciej udręką...) - na szczęście w tej książce zdecydowanie dominuje wątek Edwarda! Tworzyło to jednak świetny kontrast między Helen, a wyważonym nawet w najgorszych momentach swojego życia Edwardzie. Co ważne żaden z bohaterów stworzonych przez Smitha nie jest postacią bez skazy. Każdy ma co nieco za uszami... każdy ma na swoim koncie jakieś dylematy moralne.
Rupert Smith z dużą dokładnością (i gracją!) opisuje artystyczny Londyn XX wieku. Czasy przed II wojną światowej jak i po niej. Jego język (w wersji Edwarda) jest przejrzysty, a przy tym naprawdę, naprawdę dobry! To właśnie przez to część w której dominował Edward podobała mi się najbardziej. Jego dylematy moralne, trudne losy, dojrzewanie i szukanie własnej ścieżki w życiu jak i w jego artystycznym aspekcie podczas II wojny światowej. "Antrakt" to przez jego losy książka pełna wyrazu, łącząca w sobie przeszłość z teraźniejszością.
Losy niełatwe. Nie spodziewałam się takiego wątku miłosnego jaki zaserwował nam autor. Był dla mnie chyba z każdą kolejną stroną coraz większym zaskoczeniem. Rupert Smith świetnie przedstawił emocje targające bohaterami, z dużą dokładnością. Nie zostawił bez echa kwestii tego co nimi kierowała ani tego jak się z tymi czuli. Autor "Antraktu" poświęcił swoim postaciom bardzo dużo uwagi.
Książka Ruperta Smitha jest bardzo dobrą powieścią, której czytanie sprawiło mi niemałą przyjemność. Autor zgrabnie zaplątał fabułę, a tym samym zaskoczył mnie tym jak potoczyły się losy bohaterów. Chyba tego się nie spodziewałam... ma u mnie za to ogromny plus! "Antrakt" to świetna książka obyczajowa, której większość akcji toczy się w XX wieku, co jest jedynie jej zaletą, a nie wadą. Niestety Helen bardzo mnie irytowała... Powinnam zacząć od tego, że w tej powieści nie ma bohatera, który by mnie nie irytował chociaż przez chwilę. Jednak... wszyscy oprócz Helen robili to z pewną gracją. Na szczęście i Helen ma szansę (znikomą, ale zawsze) na to, żeby wkraść się w końcu w łaski czytelnika. Lepiej późno niż wcale. Rupert Smith posługuje się naprawdę dobrym językiem i choć nie wygrywa tempem akcji to jednak bez wątpienia wygrywa stylem jej poprowadzenia. W jego powieści liczy się przede wszystkim jakość. "Antrakt" byłby dziełem mistrzowskim gdyby nie niepotrzebne wstawienie do tej powieści postaci Helen i jej współczesnych losów... Oczywiście: losy Edwarda wywarły wyraźny skutek na jej życie. Jednak mimo to... uważam, że jest to niepotrzebne. Na tym ta książka traci. Wyrywa nas z pięknego przeżycia literackiego i wrzuca w lawinę rozwydrzonej trzydziestoparolatki... Zapominając jednak o zupełnie niepotrzebnym ukazaniu losów Helen "Antrakt" jest powieścią genialną, arcydziełem. Niestety "Antrakt" to w rzeczywistości także losy Helen, a więc książka tylko bardzo, bardzo dobra... Szkoda, bo twórczość Smitha zasługuje na dzieło wybitnej.
Za możliwość poznania "Antraktu" serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz