Autor: DeAnna Cameron
Wydawnictwo Otwarte
Stron 355
"Modna dama, popularna w towarzystwie.To była tylko wizja, sen, nie rzeczywistość."
Taniec. Dla jednego to pasja, sposób na życie, a jeszcze dla innych jest to sposób na wyrażenie siebie samych - swoich emocji, odczuć, tego co w nas drzemie - smutku lub radości, wygranej lub porażki. Dla kobiet jest to każe sposób na wyrażenie swej kobiecości, powabu. Tego, że także mogą być niezależne. Nic więc dziwnego w tym, że taniec cieszy się coraz większym zainteresowaniem. Dziewczynki już od małego uczęszczają na lekcje tańca - jedne z lepszym, drugie z gorszym skutkiem. Łączy je jednak to, że wszystkie czerpią z tego radość. To zainteresowanie tańcem widać także w filmach jak i w książkach oczywiście. "Tancerka z Kairu" - tytuł pełen powabu, lecz nie wiadomo co się pod nim skrywa. Do tego jeszcze ta również pełna zmysłowości okładka. Cóż poradzić? Musiałam przeczytać tą książkę. Spodziewałam się jednak czegoś innego, ale... ale... otrzymałam coś więcej,
coś lepszego niż oczekiwałam. Jak sami wiecie niektóre niespodzianki bywają miłe. A "Tancerka z Kairu" autorstwa DeAnna Cameron okazała się dla mnie właśnie taką niespodzianką. W takim razie zapraszam do odpakowania tej niespodziewanie miłej niespodzianki wraz ze mną ;)
coś lepszego niż oczekiwałam. Jak sami wiecie niektóre niespodzianki bywają miłe. A "Tancerka z Kairu" autorstwa DeAnna Cameron okazała się dla mnie właśnie taką niespodzianką. W takim razie zapraszam do odpakowania tej niespodziewanie miłej niespodzianki wraz ze mną ;)
Rok 1893. Chicago. Dora Chambers jest młodą, a zarazem świeżo upieczoną mężatką. Trafiając za mężem do Chicago porzuca swoje dawne życie i próbuje się przyzwyczaić do tamtejszych realiów. Nie jest to jednak łatwe posiadając tak wymagającego męża jakim jest dla niej Charles. Aby sprostać jego wymaganiom kobieta postanawia pomóc przy organizacji Wystawy Światowej. Pomimo swojego braku doświadczenia panna Chambers już na samym początku ma postanowione na swojej drodze poważne zadanie. Zadaniem Dory ma być opieka nad grupą egipskich tancerek brzucha. Ale nie myślcie tu o zabawianiu ich itd... Główna bohaterka tej książki ma za zadanie "wyplenić" z ich tańca ruchy, które mogły wzbudzać pożądanie w mężczyznach. Jest to w oczach Pań Zarządzających wyjątkowo niepożądane, więc zrozumiała jest ich decyzja, aby nałożyć na tancerki pewne ograniczenia. Dotyczące także ich... stroju. Ale jak się pewno domyślacie tancerki nie zamierzają tak łatwo odpuścić swoich korzeni i poczucia wolności oraz bycia sobą. Przed Dorą stoi bez wątpienia trudne zdanie. Sytuację utrudnia jej dobroć, brak zdecydowania. A co najważniejsze nie została ona jeszcze "zepsuta" przez elitę. Kolejnym czynnikiem komplikującym jej położenie jest taniec. Bowiem taniec brzucha budzi w niej nieznane dotąd emocje, uczucia... Uczy się czym jest prawdziwa odwaga, namiętność, pasja... a może nawet miłość? Ten egzotyczny taniec uwalnia w Dorze coś dotąd zupełnie nieznanego, powoduje jej uwolnienie. Ale czy na tyle, że będzie gotowa odejść od męża? Być szczęśliwa u boku innego mężczyzny? Czy pozwoli przeżyć prawdziwej miłość? A taniec... gdzie w jej życiu znajdzie się miejsce dla tańca? A może odkreśli ten fragment grubą linią (przekreślając zarazem swe marzenia i pragnienia)?
Słyszeliście kiedyś o Little Egypt? Muszę przyznać, że ja osobiście o niej nie słyszałam aż do momentu przeczytania tej książki, a jednak uważam, że warto się zapoznać z jej historią choć z grubsza, kiedy mówimy o książce p. Cameron. Taniec egipski jak i sama Little Egypt była dla autorki impulsem do napisania tej książki. No więc kim była ta Little Egypt? Odpowiedź jest bardzo prosta (z pozoru). Była jedną z pierwszych na świecie tancerek brzucha. Rozgłos zdobyła po występie na Wystawie Światowej w Chicago. Tym samym rozsławiając ten taniec na cały świat. Pomimo tego, że jej pojawienie się na scenie niesie za sobą takie "konsekwencje" to jednak jest to postać bardzo tajemnicza, o której wiemy nie wiele i pewno więcej się nie dowiemy. Nie mniej jest to postać ciekawa. A co więcej ściśle związana z tańcem brzucha. Ale powróćmy do wątku głównego...
Dora Chambers jest bohaterką, która zasługuje na uwagę. Myślę, że jej postawa obrazuje życie wielu z nas. W nowym miejscu jest zagubiona, a jednak pomimo tego stara się być odważna i szczęśliwa. Cieszyć się z tego co ma. Chce być idealną żoną. Chce, żeby Charles był z niej zadowolony. Aż pewnego dnia w sposób psychiczny zaczyna umierać... zamykać się w sobie. Choć jest otoczona tłumem ludzi czuje się bardzo samotna. Jest młoda, a mąż nie ułatwia jej życia. Jego wahania nastrojów, nieprzewidywalność, brak oznak miłości budzą w Dorze lęk i niepewność. Przez to wszystko zaczyna tracić pewność siebie, staje się nieszczęśliwa. Aż do pewnego dnia kiedy na jej drodze staje Hossam... ale o tym za chwilę ;) Jej relacje z mężem są bardzo kruche. Brak jej osoby z którą mogłaby o wszystkim porozmawiać, ale nie myślcie, że oddaje swoje małżeństwo bez walki. O nie! Jednak nie potrafi się odnaleźć w gronie elity. Dora pragnie stabilizacji, szczęścia w codzienności. Swoje miejsce znajduje właśnie wśród tancerek brzucha. Zaskakuje ją ich bezinteresowność, serdeczność... nie tego się spodziewała. A jednak dopiero tam odnajduje spokój. Widzicie... panna Chambers jest bohaterką, która pokazuje, że warto o siebie walczyć. Nie poddawać się. Bo w końcu... jeśli my nie zawalczymy o swoje szczęście to kto inny ma to zrobić? Wszystko leży tylko i wyłącznie w naszych rękach.
Wątek miłosny w tej książce to tak naprawdę zderzenie dwóch realiów w życiu Dory. Jej relacja z mężem, z którym nie łączy ją nic. Jest nieszczęśliwa, ale ukrywa to przed samą sobą. Próbuje fałszować prawdę. Pociesza się, próbuje się cieszyć tym co ma. A szczęście jest przecież tuż obok... Hossam jest przeciwieństwem jej męża. Czuły, troskliwy, czuje bijącą od niego miłość non stop. No i jeszcze jest ten żar, ogień, namiętność, radość z każdego spotkania, a tego w jej małżeństwie nie ma. Główna bohaterka staje przed trudnym wyborem. Może zostać przy mężu - być nieszczęśliwa, dusić się, mieć wrażenie, że nie spotka jej już nic dobrego. Ale jest też drugie wyjście. Rozstać się z mężem - być z Hossamem, być znowu szczęśliwą, spełnioną kobietą, otoczoną miłością i wrażeniem, że jest potrzebna. Wybór jest oczywisty, prawda? Gdyby to tylko było takie proste... Dora aby dojść do swojego szczęścia musi znaleźć w sobie odwagę, dążyć do niemożliwego. Czy jednak zdecyduje się na ten krok?
Opowieść miłosna opowiedziana w tej książce jest urocza, ciepła. Od niej wręcz bije ciepło! Relacja Dory z Hossamem jest fascynująca, piękna. A przy tym wszystkim tuż obok znajduje się jej relacja z mężem - z dnia na dzień ochładzająca się coraz bardziej. Bardzo polubiłam postać Dory, a w Hossamie mogłabym się wręcz zakochać ;) Ich relacja jest pełna czułości, tęsknoty za sobą, jest krucha, a jednak silna tak jak żadna inna. To jest po prostu para, której się gorąco kibicuje od początku do końca. Ta książka przez te wszystkie drobne i większe elementy jest książką o pokonywaniu własnych leków, przezwyciężaniu obaw, pogoni za szczęściem za którym po prostu czasami boimy się wyruszyć. Pokazuje także zderzenie dwóch światów elity i zwykłych ludzi. Jak myślicie... kogo życie bardziej mi się spodobało? Oczywiście, że zwykłych ludzi, którzy żyją pasją i są sobą. Nie udają nikogo innego, zgranej rodzinki, kiedy tak wcale nie jest. Bo prawdziwość liczy się najbardziej!
Pragnę jeszcze raz powrócić dzisiaj do tematu tańca.W tej książce jest go troszkę... mało. Mi to nie przeszkadzało, ponieważ w momencie kiedy był już ten taniec był zachowany jego klimat i urok, ale nie oczekujcie jego zbyt dużo. "Tancerka z Kairu" to opowieść, której taniec jest jedynie tłem. Interesującym i ważnym. Jest on bowiem fundamentem tej powieści. Początkiem i końcem. Autorka o nim nie zapomniała. Ale nie jest to rzecz, której poświęciła najwięcej uwagi. Przy tym jednocześnie go na pewno nie zaniedbała.
Słowa, które zacytowałam wyżej mogłyby być tak naprawdę kwintesencją mojej recenzji. Dzieło DeAnny Cameron pt.: "Tancerka z Kairu" to książka w której jest naprawdę wszystko. Subtelna miłość, marzenia, walka o siebie, ciepło, walka z samym sobą, przyjaźń, odkrywanie, pasja no i jeszcze oczywiście... taniec. Pani Cameron oczarowała mnie swoją książką, a jej czytanie było dla mnie samą - czystą niezakłóconą niczym przyjemnością. Bohaterowie są barwni, a i historia ta została dobrze osadzona w czasach historycznych. Autorka pokazuje w niej przeciwieństwa, rozterki i nie tylko. Myślę, że to książka dla każdej kobiety, która nie jest jeszcze pewna swej wartości i tego czy warto podejmować śmiałe decyzje. (Warto!). To książka dla tej, która potrzebuje oderwania od szarości dnia codziennego. Dla tej, która potrzebuje się zrelaksować, przeczytać niezbyt szczęśliwą historię, która ma jednak szansę rozwinąć się jak najlepiej dla głównej bohaterki. Idealna to ta książka nie jest. To przyjemna powieść (romans) - idealna na rozluźnienie. Nie ma tu zbyt dużo egzotyki, arabii i tak dalej... Ale jeśli potraficie się bez tego obejść, a chcecie się zrelaksować to... Krótko mówiąc: Polecam, bo mnie ta książka oczarowała!
Słyszeliście kiedyś o Little Egypt? Muszę przyznać, że ja osobiście o niej nie słyszałam aż do momentu przeczytania tej książki, a jednak uważam, że warto się zapoznać z jej historią choć z grubsza, kiedy mówimy o książce p. Cameron. Taniec egipski jak i sama Little Egypt była dla autorki impulsem do napisania tej książki. No więc kim była ta Little Egypt? Odpowiedź jest bardzo prosta (z pozoru). Była jedną z pierwszych na świecie tancerek brzucha. Rozgłos zdobyła po występie na Wystawie Światowej w Chicago. Tym samym rozsławiając ten taniec na cały świat. Pomimo tego, że jej pojawienie się na scenie niesie za sobą takie "konsekwencje" to jednak jest to postać bardzo tajemnicza, o której wiemy nie wiele i pewno więcej się nie dowiemy. Nie mniej jest to postać ciekawa. A co więcej ściśle związana z tańcem brzucha. Ale powróćmy do wątku głównego...
Dora Chambers jest bohaterką, która zasługuje na uwagę. Myślę, że jej postawa obrazuje życie wielu z nas. W nowym miejscu jest zagubiona, a jednak pomimo tego stara się być odważna i szczęśliwa. Cieszyć się z tego co ma. Chce być idealną żoną. Chce, żeby Charles był z niej zadowolony. Aż pewnego dnia w sposób psychiczny zaczyna umierać... zamykać się w sobie. Choć jest otoczona tłumem ludzi czuje się bardzo samotna. Jest młoda, a mąż nie ułatwia jej życia. Jego wahania nastrojów, nieprzewidywalność, brak oznak miłości budzą w Dorze lęk i niepewność. Przez to wszystko zaczyna tracić pewność siebie, staje się nieszczęśliwa. Aż do pewnego dnia kiedy na jej drodze staje Hossam... ale o tym za chwilę ;) Jej relacje z mężem są bardzo kruche. Brak jej osoby z którą mogłaby o wszystkim porozmawiać, ale nie myślcie, że oddaje swoje małżeństwo bez walki. O nie! Jednak nie potrafi się odnaleźć w gronie elity. Dora pragnie stabilizacji, szczęścia w codzienności. Swoje miejsce znajduje właśnie wśród tancerek brzucha. Zaskakuje ją ich bezinteresowność, serdeczność... nie tego się spodziewała. A jednak dopiero tam odnajduje spokój. Widzicie... panna Chambers jest bohaterką, która pokazuje, że warto o siebie walczyć. Nie poddawać się. Bo w końcu... jeśli my nie zawalczymy o swoje szczęście to kto inny ma to zrobić? Wszystko leży tylko i wyłącznie w naszych rękach.
Wątek miłosny w tej książce to tak naprawdę zderzenie dwóch realiów w życiu Dory. Jej relacja z mężem, z którym nie łączy ją nic. Jest nieszczęśliwa, ale ukrywa to przed samą sobą. Próbuje fałszować prawdę. Pociesza się, próbuje się cieszyć tym co ma. A szczęście jest przecież tuż obok... Hossam jest przeciwieństwem jej męża. Czuły, troskliwy, czuje bijącą od niego miłość non stop. No i jeszcze jest ten żar, ogień, namiętność, radość z każdego spotkania, a tego w jej małżeństwie nie ma. Główna bohaterka staje przed trudnym wyborem. Może zostać przy mężu - być nieszczęśliwa, dusić się, mieć wrażenie, że nie spotka jej już nic dobrego. Ale jest też drugie wyjście. Rozstać się z mężem - być z Hossamem, być znowu szczęśliwą, spełnioną kobietą, otoczoną miłością i wrażeniem, że jest potrzebna. Wybór jest oczywisty, prawda? Gdyby to tylko było takie proste... Dora aby dojść do swojego szczęścia musi znaleźć w sobie odwagę, dążyć do niemożliwego. Czy jednak zdecyduje się na ten krok?
Opowieść miłosna opowiedziana w tej książce jest urocza, ciepła. Od niej wręcz bije ciepło! Relacja Dory z Hossamem jest fascynująca, piękna. A przy tym wszystkim tuż obok znajduje się jej relacja z mężem - z dnia na dzień ochładzająca się coraz bardziej. Bardzo polubiłam postać Dory, a w Hossamie mogłabym się wręcz zakochać ;) Ich relacja jest pełna czułości, tęsknoty za sobą, jest krucha, a jednak silna tak jak żadna inna. To jest po prostu para, której się gorąco kibicuje od początku do końca. Ta książka przez te wszystkie drobne i większe elementy jest książką o pokonywaniu własnych leków, przezwyciężaniu obaw, pogoni za szczęściem za którym po prostu czasami boimy się wyruszyć. Pokazuje także zderzenie dwóch światów elity i zwykłych ludzi. Jak myślicie... kogo życie bardziej mi się spodobało? Oczywiście, że zwykłych ludzi, którzy żyją pasją i są sobą. Nie udają nikogo innego, zgranej rodzinki, kiedy tak wcale nie jest. Bo prawdziwość liczy się najbardziej!
Pragnę jeszcze raz powrócić dzisiaj do tematu tańca.W tej książce jest go troszkę... mało. Mi to nie przeszkadzało, ponieważ w momencie kiedy był już ten taniec był zachowany jego klimat i urok, ale nie oczekujcie jego zbyt dużo. "Tancerka z Kairu" to opowieść, której taniec jest jedynie tłem. Interesującym i ważnym. Jest on bowiem fundamentem tej powieści. Początkiem i końcem. Autorka o nim nie zapomniała. Ale nie jest to rzecz, której poświęciła najwięcej uwagi. Przy tym jednocześnie go na pewno nie zaniedbała.
"W tej powieści jest wszystko! Czy jesteś dorosłą kobietą czy nastolatką, czy kochasz taniec czy nie, na pewno pokochasz tą książkę!" The Chronicles Magazine
Słowa, które zacytowałam wyżej mogłyby być tak naprawdę kwintesencją mojej recenzji. Dzieło DeAnny Cameron pt.: "Tancerka z Kairu" to książka w której jest naprawdę wszystko. Subtelna miłość, marzenia, walka o siebie, ciepło, walka z samym sobą, przyjaźń, odkrywanie, pasja no i jeszcze oczywiście... taniec. Pani Cameron oczarowała mnie swoją książką, a jej czytanie było dla mnie samą - czystą niezakłóconą niczym przyjemnością. Bohaterowie są barwni, a i historia ta została dobrze osadzona w czasach historycznych. Autorka pokazuje w niej przeciwieństwa, rozterki i nie tylko. Myślę, że to książka dla każdej kobiety, która nie jest jeszcze pewna swej wartości i tego czy warto podejmować śmiałe decyzje. (Warto!). To książka dla tej, która potrzebuje oderwania od szarości dnia codziennego. Dla tej, która potrzebuje się zrelaksować, przeczytać niezbyt szczęśliwą historię, która ma jednak szansę rozwinąć się jak najlepiej dla głównej bohaterki. Idealna to ta książka nie jest. To przyjemna powieść (romans) - idealna na rozluźnienie. Nie ma tu zbyt dużo egzotyki, arabii i tak dalej... Ale jeśli potraficie się bez tego obejść, a chcecie się zrelaksować to... Krótko mówiąc: Polecam, bo mnie ta książka oczarowała!
Moja ocena: 8/10 Rewelacyjna!
Za możliwość przeczytania tej książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Otwarte!
Nie słyszałam nigdy o takiej książce i nie spotkałam się jeszcze z tematyką, która dotyczyłaby tańca brzucha. Z Twojej recenzji wynika, że to warta uwagi książka, mająca w sobie wiele emocji, z przyjemnością sięgnęłabym. :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałabym, gdyby nie był to głównie romans. Fabuła mogłaby być dla mnie interesująca, gdyby autorka opisała też tło społeczne, relacje między bohaterami z wyższych sfer, życie w ówczesnym społeczeństwie itd.
OdpowiedzUsuńTo wszystko jest... W sposób dość okrojony, ale jest. :) Bez obaw!
UsuńW takim razie zastanowię się jeszcze :)
UsuńJak jest "idealna na rozluźnienie" to kiedyś na pewno się na nią skuszę ;) Czasem lubię sięgać po takie lekkie książki. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę jakiś czas temu i wtedy bardzo mi się podobała. Świetne czytadło a letnie dni :)
OdpowiedzUsuńByć może przeczytam:)
OdpowiedzUsuńNiesamowita recenzja. Jutro rozpoczynam poszukiwania.
OdpowiedzUsuńNigdy wcześniej nie słyszałam o tej ksiażce, ale pięknie o niej piszesz! ;)
OdpowiedzUsuńTak fajnie o niej piszesz, ale i tak nie mogę się do niej przekonać. ;)
OdpowiedzUsuńJa nie gustuję w takich książkach, ale polecę mamie. :) Przyjemnie się Twoją recenzję czyta, naprawdę świetnie napisana. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam