Autor: John Harding
Wydawnictwo Mała Kurka
Stron 285
"Któż, z choć odrobiną inteligencji,
Nie chciałby pocałować Florencji
Ten, kto chce przeżyć..."
Niejednoznaczna, niepokojąca, zaskakująca, nieprzewidywalna, mroczna, tajemnicza, wciągająca, ciekawa, zagadkowa, niepoczytalna, nietuzinkowa, inna, olśniewająca, świetna, dopracowana w każdym najdrobniejszym szczególe, genialnie napisana, a co za tym wszystkim idzie wybitna.
To wszystko i wiele innych rzeczy nasuwa mi się na myśl po przeczytaniu książki pod tytułem: "Siostrzyca" autorstwa Johna Hardinga. I w sumie mogłabym skończyć tą recenzję na tych dwóch zdaniach, ale nic z tego! Ja zamierzam Was jeszcze pomęczyć swoimi wypocinami ;) Chcę żebyście chociaż w maleńkim stopniu poznali geniusz tej powieści. John Harding bowiem, choć nie należy do tych najbardziej znanych brytyjskich pisarzy to jednak moim zdaniem należy do tych najlepszych z jakimi miałam styczność. Nieznany niestety zbytnio w Polsce, a szkoda. Jego książka to dzieło, które naprawdę warto poznać. To dzieło dla tych, którzy lubią się smakować literaturą. Dla tych, którzy chcą poznawać nowe literackie ścieżki. To co? Wybierzecie się ze mną w nową literacką podróż jaką jest "Siostrzyca"? Zapraszam!
Angielski dworek. A w nim mieszka dwunastoletnia Florence wraz z przyrodnim bratem oraz służbą, która jest odpowiedzialna za opiekę nad nimi. Ich wuj, a zarazem prawny opiekun jest postacią w książce o której dowiadujemy się nie wiele z opowiadań Florence, a nie poznajemy jej osobiście. Choć i główna bohaterka nie wie o nim zbyt dużo. Dużo natomiast dowiadujemy się o zakazie, który został na nią za sprawą wuja nałożony. A mianowicie wuj zakazał edukacji dziewczynki. Z pewnością znacie powiedzenie, że zakazany owoc smakuje najlepiej. I tak też było w tym wypadku. W rezydencji jednak znajdowała się biblioteka, która dla pełnej ciekawości Florence była zagadką. Dwunastolatka sama złamała szyfr słów, a najpiękniejsze chwile swojego życia zaczęła przeżywać w zapomnianej bibliotece oddając się pasji czytania. Szybko stała się elokwentną, młodą osóbką, która szybko przewyższyła inteligencją innych. Jej bezpieczny świat zaczyna się jednak powoli burzyć... Najpierw przez wyjazd jej młodszego braciszka do szkoły, potem przez pojawienie się guwernantki, która odkrywa jej tajemnicę... i tym kończy jej przygodę z czytaniem. Ale potem panna Whitaker ginie w dość zagadkowych okolicznościach. Jednak ulga Florence połączona ze smutkiem nie trwa długo. Na jej drodze pojawia się panna Taylor. Odtąd w lustrach, w myślach i nie tylko dziewczyna ma przed oczami kobietę w czerni. Odtąd jej świat zaczął przesiąkać zapachem chloroformu i lilii... A jej bezpieczny świat oddalał się coraz bardziej. Jak sama Florence pisze... "Cóż miałam robić? Broniłam go." Ale co gorsza coraz bardziej zaczął się od niej oddalać brat. A tego nasza główna bohaterka już nie mogła znieść. Został jej jeszcze przyjaciel panicz Van Hoosier. A co jeśli on też zacznie się oddalać? A może lepiej dla niego, żeby się oddalił? Tylko jest pewne... "ale" - czy panna Taylor rzeczywiście była taka zła? A może to Florence postradała zmysły? A może... a może... odpowiedź na oba pytania brzmiałaby "Tak"?
Florence jest jak się wydaje na początku najzwyczajniejszą pod słońcem bohaterką, ale... tylko na początku. Z każdą kolejną stroną jej postać staje się coraz bardziej skomplikowana i staje się tak naprawdę dla czytelnika zagadką. I to jaką! W jednej chwili myślicie, że to ot taka zwykła dziewczyna, która przeżywa wyjazd brata do szkoły i, która wbrew wszystkim łamie zasady, byle tylko czytać. No, ale cóż? Kto nie uwielbia moli książkowych? ;) Potem myślicie, że bohaterka jest waleczna, odważna, a przy tym zagubiona. A do jakiego dochodzicie potem wniosku? Że postradała zmysły. Natomiast kiedy już jesteś o tym przekonani w prawie stu procentach autor tak kieruje akcją i bohaterką, że zaczynacie w końcu w to wątpić. I jak to w końcu było z tą bohaterką? Nie wiem. Mogę się jedynie domyślać. Jedno jest pewne. Ta dziewczynka jest intrygującą i bardzo rozwiniętą intelektualnie bohaterką i widać, że p.John bardzo przyłożył się do stworzenia tej postaci i wlał w nią dużo serca. Bo widzicie... ta dwunastolatka jest bardzo dojrzała. Tak dojrzała, że momentami ma się wrażenie, że jest dorosłą kobietą. Jej język i elokwencja dają się poznać na każdej stronie. I widać świetnie tą elokwencję pomimo słów języka, który sam stworzyła. A słowa te nadają jeszcze większej tajemniczości i grozy tej przyprawiającej o gęsią skórkę powieści. "Utragiczniła się", "odwrotnoskutkowała", "przypatknęłam", "zuważniałam", "odpłakiwaliśmy", "uksiążkowioną" itd.. - robią wrażenie, prawda? Szczególnie w ustach można by nawet powiedzieć śmiertelnie poważnej dziewczynki.
Ważnym, jeśli nie najważniejszym aspektem tej książki są relacje Florence z innymi ludźmi. Dziewczynka w pewnym momencie robi się zarozumiała i uważa każdego za gorszego od siebie. Z czasem coraz bardziej upewnia się w tym przekonaniu. Staje się coraz bardziej zepsuta. Jedyną rzeczą, która się nie zmienia jest jej miłość do brata. Bohaterka potrzebuje bezpieczeństwa, które w pewnym sensie daje jej młodszy brat. Nie lubi zmian, a panna Taylor jej zdaniem jest wyznacznikiem i prowodyrką wszystkich zmian, które już zaszły. Boi się także tego co może w przyszłości nastać. Panna Taylor jest jednak jedyną osobą, która budzi we Florence pewien strach, a co za tym idzie respekt. Innych bowiem traktuje delikatnie mówiąc dość lekceważąco. Jej "przyjaciel" Van Hoosier byłby gotowy dla niej zrobić wszystko i stanąć za nią murem. Ona jednak chce coraz więcej. Ona nie stanie za nim murem. I to właśnie może zabić ich zapowiadającą się ciekawie przyjaźń. I kogo byłaby to wina? Każdy uważałby inaczej. Bowiem musicie wiedzieć, że Florence nigdy nie przyzna się do błędu i nie wyzna skruchy. A taki brak pokory może prowadzić do tragicznych w skutkach wydarzeń...
Ta książka ma klimat. Już od pierwszej strony. Poważna przemowa narratorki, którą jest Florence pokazuje już na samym początku, że nie będzie to lekka książka. Wiersz "Łabędzica" na początku. Zapomniane, głuche korytarze w rezydencji, poczucie osamotnienie i wrażenie, że za chwilę zza zakrętu ktoś wyskoczy. Wszędzie obserwujące oczy, czarne ptaki... Nawiązania do Edgara Allana Poe i wielu innych znanych dzieł oraz ich autorów funduje nam w dodatku krótką lekcję literatury. Świetni bohaterowie, Florence i panna Taylor są ich najlepszymi przedstawicielami. No i oczywiście pełno zagadek, niedomówień - skomplikowana, intrygująca fabuła. Autor choć zaczyna dość spokojnie, potem stawia przed czytelnikami dziesiątki pytań. Ale nie liczcie na to, że poznacie wszystkie...
"Siostrzyca" to książka nietuzinkowa. Książka więcej niż dobra. Po prostu świetna. Powieść Johna Hardinga czyta się z przyjemnością, ciekawością i lekkimi obawami. Wierzcie mi. Nie chcielibyście poznać Florence. Autor stawia przed nami mnóstwo pytań, zostawia niedomówienia, a jednak nie robi tego w sposób irytujący. Powieść się kończy, a wątpliwości zostają. Wątpliwości, które towarzyszą nam jeszcze długo po przeczytaniu tej powieści. I może właśnie w tym leży jej świetność? Nie jest przewidywalna! Jest cały czas zagadką. Jednak zagadką dopracowaną w każdym najdrobniejszym szczególe. Ale ostrzegam - ona wciąga! Jest genialna. Przez klimat, postacie, fabułę i nieprzewidywalność. To książka dla tych, którzy lubią dostać gęsią skórkę przy czytaniu książki, dla tych, którzy nie lubią banałów. Serdecznie polecam... Tylko uważajcie na Florence! Ona lubi zaskakiwać i szokować...
"Przez choróbsko me szkaradne
Do Florencji dziś nie wpadnę.
Astma więzi moje płuca
I wizyty mi zakłóca."
Ważnym, jeśli nie najważniejszym aspektem tej książki są relacje Florence z innymi ludźmi. Dziewczynka w pewnym momencie robi się zarozumiała i uważa każdego za gorszego od siebie. Z czasem coraz bardziej upewnia się w tym przekonaniu. Staje się coraz bardziej zepsuta. Jedyną rzeczą, która się nie zmienia jest jej miłość do brata. Bohaterka potrzebuje bezpieczeństwa, które w pewnym sensie daje jej młodszy brat. Nie lubi zmian, a panna Taylor jej zdaniem jest wyznacznikiem i prowodyrką wszystkich zmian, które już zaszły. Boi się także tego co może w przyszłości nastać. Panna Taylor jest jednak jedyną osobą, która budzi we Florence pewien strach, a co za tym idzie respekt. Innych bowiem traktuje delikatnie mówiąc dość lekceważąco. Jej "przyjaciel" Van Hoosier byłby gotowy dla niej zrobić wszystko i stanąć za nią murem. Ona jednak chce coraz więcej. Ona nie stanie za nim murem. I to właśnie może zabić ich zapowiadającą się ciekawie przyjaźń. I kogo byłaby to wina? Każdy uważałby inaczej. Bowiem musicie wiedzieć, że Florence nigdy nie przyzna się do błędu i nie wyzna skruchy. A taki brak pokory może prowadzić do tragicznych w skutkach wydarzeń...
"Głosu nie dobędę, nie mogę mówić
Do Nowego Jorku każą mi powrócić
Lecz miasto nie dobędzie mojej atencji
Gdyż sercem będę przy Florencji"
"Siostrzyca" to książka nietuzinkowa. Książka więcej niż dobra. Po prostu świetna. Powieść Johna Hardinga czyta się z przyjemnością, ciekawością i lekkimi obawami. Wierzcie mi. Nie chcielibyście poznać Florence. Autor stawia przed nami mnóstwo pytań, zostawia niedomówienia, a jednak nie robi tego w sposób irytujący. Powieść się kończy, a wątpliwości zostają. Wątpliwości, które towarzyszą nam jeszcze długo po przeczytaniu tej powieści. I może właśnie w tym leży jej świetność? Nie jest przewidywalna! Jest cały czas zagadką. Jednak zagadką dopracowaną w każdym najdrobniejszym szczególe. Ale ostrzegam - ona wciąga! Jest genialna. Przez klimat, postacie, fabułę i nieprzewidywalność. To książka dla tych, którzy lubią dostać gęsią skórkę przy czytaniu książki, dla tych, którzy nie lubią banałów. Serdecznie polecam... Tylko uważajcie na Florence! Ona lubi zaskakiwać i szokować...
Moja ocena: 9+/10 Wybitna z plusem!
Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Mała Kurka!
Jak ja się cieszę, że kupiłam tę książkę jakiś czas temu na targach książki - miałam nosa, skoro to tak dobra powieść :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie piszesz!! Masz talent Alicjo:) Książki nie czytałam, ale po takiej recenzji i tak wysokiej ocenie trudno się na nią nie skusić:)
OdpowiedzUsuńMam na półce od jakiegoś czasu, ale jeszcze nie przeczytałam.
OdpowiedzUsuńLubię takie książki z klimatem. Poza tym okładka jest zjawiskowa.
OdpowiedzUsuńAle kusisz... Aż trudno się powstrzymać ;)
OdpowiedzUsuńKurczę kilka razy prawie wzięłam ją z biblioteki, ale przy następnej okazji jak tylko będzie na półce na pewno po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce, ale nigdy nie spotkałam się z tym że ona jest tak dobra. Z chęcią po nią sięgnę. :)
OdpowiedzUsuńSwego czasu było bardzo głośno o tej książce i oczywiście zazwyczaj ją chwalono.Widzę, że ty również masz o niej niezwykle pozytywne zdanie. Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak przeczytać ''Siostrzycę'', aby przekonać się osobiście, w czym tkwi jej fenomen.
OdpowiedzUsuńŚwietna książka, świetna i jeszcze raz świetna.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie intryguje, choć nie lubię gdy zostają po lekturze wątpliwości.
OdpowiedzUsuń